Marek Fundakowski: Żal mi kibiców

Utrzymanie w I lidze kosztem braku licencji dla GKS Jastrzębie przerosło Motor Lublin. Drużyna z Alei Zygmuntowskich jesienią wyraźnie odstawała od reszty stawki. Z dobrej strony pokazała się na początku rundy wiosennej, ale entuzjazm szybko opadł.

Mimo wszystko lublinianie zaprezentowali się lepiej, niż w sezonie 1995/1996, kiedy na ponad dekadę pożegnali się z zapleczem ekstraklasy. Wówczas również zajęli ostatnie miejsce w tabeli, ale z dorobkiem zaledwie 14 punktów.

W trzech meczach na finiszu rozgrywek podopieczni Bogusława Baniaka nie strzelili żadnej bramki, a ostatnią wygraną odnieśli 3 kwietnia, choć piłkarze do końca próbowali się przełamać. - Wszyscy bardzo chcieliśmy zakończyć ten ciężki dla nas sezon wygraną - nie ukrywa Marek Fundakowski.

Motor odstawał od I ligi nie tylko pod względem sportowym, ale również organizacyjnym. Właśnie te problemy przełożyły się na wyniki osiągane przez lubelską drużynę. Zaległości finansowe wobec zawodników są ogromne, a do Bielska-Białej na mecz z Podbeskidziem Motor przyjechał... 45 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego. - Praktycznie prosto z autokaru wyszliśmy na mecz - przypomina 22-letni napastnik. - Nie da się grać na pełnych obrotach przez 90 minut, jeśli nie ma do tego podstawy. Powiedzmy szczerze, organizacji w każdym aspekcie - dodaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Choć zespół nie rozpieszczał kibiców swoją grą, to oni nie odwrócili się od niego mimo licznych porażek. Piłkarze doceniają zaangażowanie fanów. - Żal mi jest kibiców, bo I liga to minimum, gdzie powinien być Motor. Mam nadzieję, że jeszcze nadejdą świetne chwile dla Motoru i tych wszystkich fanów - mówi Fundakowski.

Źródło artykułu: