Koszmar Stalówki trwa - relacja z meczu Stal Stalowa Wola - Górnik Łęczna

Wygrana Górnika Łęczna w Stalowej Woli z miejscową Stalą jest sprawiedliwym rezultatem. Gospodarze sobotniej konfrontacji nie byli w stanie właściwie zbytnio zagrozić bramce gości. Jeśli tylko jakaś okazja się nadarzyła, to górą z opresji wychodził bramkarz Górnika Jakub Wierzchowski.

Początek spotkania nie należał do emocjonujących. Co prawda obie ekipy próbowały stwarzać jakieś ciekawe okazje, ale gra toczyła się głównie w środku pola. W 10. minucie powinno być 1:0 dla gospodarzy. Ze środka pola świetnie piłkę do Kamila Gęśli zagrał Iwan Litwiniuk. Napastnik Stali dobrze przyjął piłkę na klatkę piersiową, ale uderzył tak niefortunnie dla niego, że piłkę zdołał odbić golkiper Górnika Jakub Wierzchowski. - Niestety nie wykorzystałem sytuacji sam na sam. Na treningach w takich sytuacjach strzelam bramki. Tutaj nie miałem nawet chwili na zastanowienie i zrobiłem to, co było w tamtym momencie najlepsze, czyli uderzyłem. To, że trafiłem w bramkarza to tylko mój błąd. Powinniśmy więc prowadzić 1:0 - powiedział po zawodach Gęśla. Po tym do głosu powoli zaczęli dochodzić goście, ale brakowało im przede wszystkim precyzji.

Stal nie grała tak, jak chociażby w pierwszej połowie w Zabrzu czy z Flotą Świnoujście. Stalowcy popełniali błędy zarówno w obronie jak i w ataku. W 22. i 23. minucie zielono-czarni nie zdołali wykorzystać dwóch kolejnych dość dobrych, chociaż już nie tak klarownych, sytuacji na bramkę. I niestety dla gospodarzy sprawdziło się piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. W 26. minucie Bartłomiej Niedziela dośrodkował z lewej strony boiska w pole karne. Tam niezdecydowanie obrońców Stali świetnym wślizgiem na gola zamienił Sławomir Nazaruk.

Do końca pierwszej części gry nadal przewagę utrzymywali Górnicy, ale nie zdołali zdobyć kolejnego gola. Ta sztuka udała się im w 58. minucie. Znowu błąd popełnili defensorzy Stalówki, którzy dopuścili do groźnej sytuacji pod własną bramką, a dodatkowo nie zdołali upilnować będącego kilka metrów od bramki Dawida Sołdeckiego i ekipa z Łęcznej prowadziła już 2:0. Chwile po golu dla gości kolejną okazję zmarnowali gospodarze. Tym razem Paweł Wasilewski nie zdołał w dogodnej okazji pokonać bramkarza Górnika. - Popełniamy ten sam grzech - brak skuteczności w najprostszych boiskowych sytuacjach, gdy jesteśmy sam na sam z bramkarzem i musimy dobrze otworzyć mecz. Nie mamy takiego zawodnika, który wykorzystywałby takie sytuacje, widać to w statystykach strzeleckich naszych zawodników, bo sezon się już kończy. Liga pokazała, że nie mieliśmy zawodnika, który byłby egzekutorem, na którego w najtrudniejszych meczach moglibyśmy liczyć - stwierdził na konferencji prasowej po meczu opiekun Stali Janusz Białek.

W 71. minucie powinno być 3:0, ale strzał Sołdeckiego wylądował na poprzeczce a dobitka Pawła Tomczyka była niecelna. Co nie udało się środkowemu pomocnikowi Górnika, udało się napastnikowi Januszowi Surdykowskiemu, który przepięknie uderzył z 25 metrów. Piłka obiła się od poprzeczki, odbiła się za linią bramkową i wyszła w pole. Arbiter liniowy zasygnalizował gola i główny wskazał na środek. Ten sam piłkarz w 86. minucie mógł podwyższyć rezultat, ale w sytuacji sam na sam ze Stanisławem Wierzgaczem minimalnie chybił. Stalówka za sprawą Piotra Szymiczka zdobyła w 90. minucie honorowe trafienie. Na więcej zielono-czarnych nie było stać tego dnia.

Stal Stalowa Wola - Górnik Łęczna 1:3 (0:1)

0:1 - Nazaruk 26'

0:2 - Sołdecki 58'

0:3 - Surdykowski 75'

1:3 - Szymiczek 90'

Składy:

Stal Stalowa Wola: Wierzgacz - Myszka, Szymiczek, Lebioda, Litwiniuk, Łętocha (68' Mychalczuk), Maciorowski, Gilar (56' Uwakwe), Czpak, Gęśla (72' Drozd)

Górnik Łęczna: Wierzchowski - Tomczyk, Bartkowiak, Wallace, Radwański, Bartoszewicz, Niżnik, Sołdecki (80' Wójcik), Nazaruk, Niedziela (71' Szymanek), Surdykowski.

Żółta kartka: Radwański (Górnik)

Sędziował: Jarosław Chmiel (Warszawa)

Widzów: 600

Źródło artykułu: