Reprezentacja Polski w poniedziałek zmierzyła się na PGE Narodowym z Maltą. Nasza kadra była zdecydowanym faworytem tego spotkania, ale tak samo było w piątkowym starciu z Litwą. Wtedy Biało-Czerwoni męczyli się z rywalem i ostatecznie wygrali 1:0 po golu Roberta Lewandowskiego.
Mecz Polski z Maltą na antenie TVP komentował Jacek Laskowski, który przyzwyczaił widzów do tego, że transmisje rozpoczyna krytycznym monologiem na temat gry naszej kadry. Nie inaczej było tym razem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znakomita atmosfera w kadrze. Tak się bawią Hiszpanie
- Na początek mam dla państwa krótką opowiastkę apokryficzną. Pewien Michał modlił się długo o jeszcze łatwiejszych rywali niż w poprzednich eliminacjach. Pan Bóg uczciwie zaznaczył, że co do pierwszego koszyka, to nawet on cudu nie uczyni, ale co do trzech pozostałych: proszę bardzo! - zaczął Laskowski.
- Ba, w swej łaskawości wysłuchał nawet dodatkowej prośby, by pierwsze dwa mecze zagrać z najsłabszymi drużynami u siebie. I nadszedł 21 dzień marca. Stwórca przełożył wajchę w położenie wiosna i wieczorem popatrzył na Stadion Narodowy w Warszawie. Po 80 minutach ukrył twarz w dłoniach i zapłakał - dodał Laskowski, nawiązując do meczu Polski z Litwą, który rozegrano w piątek 21 marca.
To nie był jednak koniec monologu dziennikarza. - Jednakowoż próśb o cud płynęło z Polski tak wiele, że w swej nieskończonej dobroci obdarzył nas zbawiennym rykoszetem. Potem odwrócił się i odszedł rzucając przez ramię: naprawdę mam dużo ważniejszych spraw na głowie. Teraz już radźcie sobie sami - kontynuował Laskowski.
- I to dziś jest doskonała okazja, by zakasać rękawy i pokazać że bez pomocy siły wyższej jesteśmy po prostu w stanie pokazać na boisku dobrą grę i wyższość nad dużo słabszym rywalem - zakończył.