Górnik Zabrze przystępował do piątkowego meczu jako drużyna, która nie odniosła porażki w czterech ostatnich spotkaniach na własnym stadionie. "Trójkolorowi" liczyli, że atut własnego boiska pomoże w pojedynku z Cracovią, która na zwycięstwo w PKO Ekstraklasie czekała najdłużej spośród wszystkich drużyn w lidze, bo od listopada ubiegłego roku.
Mecz dużo lepiej rozpoczął się dla Górnika, który był stroną przeważającą przez większość pierwszej części. W ofensywie brakowało jednak jakości, która przełożyłaby się na zdobycz bramkową. Aż osiem uderzeń gospodarzy w pierwszej połowie było zablokowanych przez obrońców Cracovii, żaden strzał nie powędrował w światło bramki.
ZOBACZ WIDEO: Problemy wielkich klubów w nowym formacie Ligi Mistrzów. "Wnioski zostaną wyciągnięte"
Najbliżej zaskoczenia Sebastiana Madejskiego był Patrik Hellebrand i to krótko przed przerwą. Czeski pomocnik zdecydował się na uderzenie z dystansu po szybkim rozegraniu rzutu rożnego. Wydawało się, że piłkę dokręcił w punkt, ale ostatecznie zabrakło centymetrów przy dalszym słupku.
Cracovia po pierwszych 45 minutach miała na swoim koncie jedno celne uderzenie. To wiele mówi o tym, jak przebiegało to spotkanie w pierwszej połowie i jak bardzo rozczarowani mogli być kibice na trybunach. Trzeba tu jednak wspomnieć o dobrej postawie obrońców Górnika, którzy nie pozwalali na zbyt dużo swoim rywalom, a do czego w ostatnich tygodniach nie przyzwyczaili, bo w sześciu ostatnich spotkaniach tracili przynajmniej jedną bramkę.
Po przerwie można było obawiać się, że obraz gry wcale się nie zmieni. Tak wskazywały pierwsze minuty drugiej połowy, w której więcej było brutalniejszej gry. Zawodnicy zaczęli się rozkręcać nie tylko w liczbie fauli, ale przede wszystkim w liczbie celnych strzałów.
Znów pierwszy cios należał do Górnika, ale uderzenie Luki Zahovicia z bliskiej odległości jedynie otarło się o słupek bramki rywali. Krótko po tej sytuacji zaatakowała Cracovia i tym razem, piłka zatrzepotała w siatce. Benjamin Kallman wyskoczył do prostopadłego zagrania w polu karnym i przy pomocy Rafała Janickiego zmieścił piłkę obok golkipera Górnika.
Po zdobytym golu, Cracovia oddała inicjatywę "Trójkolorowym". Mogło się to zemścić już po około dziesięciu minutach, gdy w dogodnej pozycji znalazł się Lukas Podolski. Jego uderzenie w środek bramki skutecznie wybronił Madejski.
Choć podopieczni Jana Urbana nieustannie kreowali swoje sytuacje pod bramką gości (dość groźnie uderzał zza pola karnego Ousmane Sow), drużyna prowadzona w tym meczu wyjątkowo przez Tomasza Jasika, nie oddała już zwycięstwa. Dla Cracovii to pierwsza wygrana po ośmiu spotkaniach.
Górnik Zabrze - Cracovia 0:1 (0:0)
0:1 - Rafał Janicki 58' (sam.)
Składy:
Górnik:
Filip Majchrowicz - Dominik Szala (87. Matus Kmet), Kryspin Szcześniak, Rafał Janicki, Erik Janza - Dominik Sarapata (64. Sondre Liseth), Patrik Hellebrand - Taofeek Ismaheel (87. Aleksander Buksa), Lukas Podolski, Yosuke Furukawa (78. Lukas Ambros) - Luka Zahović (64. Ousmane Sow)
Cracovia:
Sebastian Madejski - Arttu Hoskonen, Gustav Henriksson, Jakub Jugas - Patryk Janasik, Mikkel Maigaard, Fabian Bzdyl (73. Patryk Sokołowski), Bartosz Biedrzycki (81. David Olafsson) - Ajdin Hasić (81. Amir Al-Ammari), Benjamin Kallman, Mick van Buren (90+2. Martin Minczew)
Żółte kartki:
Sarapata, Szala (Górnik) - Maigaard (Cracovia)
Sędzia:
Karol Arys (Szczecin)