Miało być trzecie zwycięstwo z rzędu i wygrzebanie się ze strefy spadkowej, a tymczasem Lechia Gdańsk zagrała najgorszy mecz od momentu, gdy trenerem tej drużyny został John Carver. Biało-zieloni przegrali z Puszczą Niepołomice 0:2 i praktycznie w żadnym elemencie nie przypominali zespołu z poprzednich spotkań.
- Wiedziałem, że to będzie inny typ meczu, bardziej fizyczny. Kiedy patrzę na jedną i drugą szatnię, była to rywalizacja chłopców z mężczyznami. Mamy bardzo młody zespół i pomimo takich spotkań nie możemy zejść z drogi, którą obraliśmy.
- Nie zaczęliśmy najlepiej tego meczu, ale kiedy gra już się uspokoiła, na boisku był tylko jeden zespół, który starał się grać w piłkę. Nie wydaje mi się, że byliśmy zbyt pewni siebie. Czasami jest łatwiej grać w sytuacji, w której byliśmy jeszcze parę tygodni temu niż teraz i wskoczyć o szczebel wyżej. Zgadzam się, że nie byliśmy tym samym zespołem, co w poprzednich meczach, ale było parę rzeczy, które mnie zadowalały. Teraz musimy wcisnąć przycisk reset i z większą determinacją iść dalej - komentował trener Carver na konferencji prasowej.
Zawodnicy zwracali uwagę na stan murawy, choć wprost nie zrzucali na nią winy za porażkę. Niemniej, dało się odczuć złość i frustrację na zaistniałą sytuację. Boisko było beznadziejne, pełne dziur i nierówności, na których piłka co chwilę podskakiwała. Oczywiście miało to związek z piątkowym meczem reprezentacji Polski kobiet.
Trener Carver zwrócił też uwagę na postawę sędziego. Nie miał mu za złe, że nie pokazał drugiej żółtej kartki Piotrowi Mrozińskiemu, choć nawet zawodnik Puszczy był zaskoczony, że nie wyleciał z boiska. Anglik był niezadowolony, że rywalom uchodziły na sucho kolejne faule na Camilo Menie.
- Może Ekstraklasa nie zasługuje na takiego piłkarza jak Camilo. On potrzebuje ochrony na boisku. Mając w składzie tak utalentowanego piłkarza trzeba mu pomagać, gdy wychodzi na boisko. W przeciwnym razie za chwilę może go tu już nie być - powiedział trener Carver.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sergio Ramos bożyszczem fanów. Szalona radość