Odmieniona Lechia Gdańsk w 2025 roku. "Michał Probierz nie dzwonił"

PAP / Przemysław Karolczuk / Na zdjęciu: Dominik Piła wyrósł na czołowego prawego obrońcę w Ekstraklasie
PAP / Przemysław Karolczuk / Na zdjęciu: Dominik Piła wyrósł na czołowego prawego obrońcę w Ekstraklasie

Piłkarzom Lechii Gdańsk udaje się odcinać od medialnego szumu wokół klubu. John Carver wprowadził do zespołu spokój i drużyna skupia się tylko na futbolu. - Poczuliśmy więcej luzu i komfortu na boisku - mówi nam Dominik Piła.

Jeszcze parę tygodni temu nikt nie dawał Lechii Gdańsk praktycznie żadnych szans na utrzymanie, ale w 2025 roku drużyna Johna Carvera zdobyła siedem punktów w trzech meczach i wyraźnie poprawiła sytuację w tabeli.

Strata do bezpiecznego miejsca zmalała do zera i jeśli biało-zieloni w najbliższy weekend wygrają z Puszczą Niepołomice, to znajdą się nad kreską.

W poniedziałek Lechia bez najmniejszych problemów pokonała na wyjeździe Zagłębie Lubin 3:1.

Po spotkaniu porozmawialiśmy z Dominikiem Piłą, który dość nieoczekiwanie wyrósł na czołowego prawego obrońcę w PKO Ekstraklasie. W Lubinie po raz kolejny potwierdził, że jest w doskonałej formie.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Przeglądałem media społecznościowe w trakcie meczu i czytam "Dominik Piła do reprezentacji Polski". Co ty na to?

Dominik Piła, zawodnik Lechii Gdańsk: Spokojnie. Cieszę się, że ktoś rzuca takie hasła, ale podchodzę do tego z chłodną głową. Jeśli będę dalej pracował tak jak do tej pory, a jako drużyna będziemy funkcjonować na tym samym poziomie, to przede mną i przed Lechią jeszcze dużo dobrego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny

Czyli rozumiem, że Michał Probierz nie dzwonił?

Nie dzwonił.

W Lubinie zagraliście bardzo dobry mecz. Pełna kontrola w zasadzie od pierwszych minut. Wydawać by się mogło, że to Zagłębie ma problemy organizacyjno-finansowe, a nie wy.

Bardzo mi się podoba to, jak zaczęliśmy tę rundę oraz to jak zaczynamy mecze. W każdym z trzech spotkań w tym roku od razu przejmujemy inicjatywę i narzucamy przeciwnikowi nasze warunki, stwarzamy sytuacje. Co prawda nie zawsze kończą się one bramkami, ale naciskamy i rywal jest w tarapatach. Im dłużej to robimy, tym większą mamy kontrolę nad meczem. Dziś do około 70. minuty mieliśmy pełną kontrolę, przeciwnik praktycznie nie zagrażał. Popełniliśmy jeden błąd, straciliśmy gola, co spowodowało to lekkie zachwianie w końcówce, ale udało się wybronić i zdobyliśmy kolejne jakże ważne trzy punkty.

Zagraliście podobnie jak z Lechem. Skoro lider i faworyt do mistrzostwa nie radził sobie z waszym pressingiem, to w teorii słabsze Zagłębie też sobie nie poradzi? Tak to sobie analizowaliście?

Dokładnie tak. Przede wszystkim cieszy mnie konsekwencja, bo jak dobrze wiemy nie zawsze udawało się nam przenieść dobrą dyspozycję z jednego meczu na następny, tym bardziej na wyjeździe. Nawet grając w pierwszej lidze mieliśmy kłopoty z dobrą grą poza własnym stadionem, a tu zdominowaliśmy Zagłębie u nich w domu.

Siedem punktów zdobytych w tym roku, łącznie dziesięć od momentu przyjścia Johna Carvera. Skąd taka zmiana?

Ciężko powiedzieć. Kilku trenerów już w Lechii przeżyłem i rzeczywiście u Johna Carvera mamy najlepszy początek. Zaraził nas optymizmem i zdjął presję, która na nas ciążyła po poprzedniej rundzie. Poczuliśmy więcej luzu i komfortu na boisku, co bardzo pomaga. Nakręcamy się wzajemnie, idzie do do przodu z meczu na mecz. Coś takiego było nam bardzo potrzebne.

Dało się w pełni odciąć od tego, co się działo w ostatnim tygodniu? PZPN, Ekstraklasa, oświadczenia Lechii. Nie wiadomo było, czy w ogóle pojedziecie do Lubina.

Nie za bardzo się tym przejęliśmy, co myślę było po nas widać na boisku. Cieszę się, że wszystkie aspekty zewnętrzne nie mają na nas wpływu, choć pewnie w opinii wielu powinny.

rozmawiał Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści