Raków dopadł Lecha! Kolejorz ma problem

PAP / Jakub Kaczmarczyk
PAP / Jakub Kaczmarczyk

Lech Poznań miał zmazać plamę i zrobić kolejny krok do mistrzostwa. Tymczasem zrobił to Raków Częstochowa, który zasłużenie wygrał przy Bułgarskiej 1:0, dzięki czemu emocje związane z walką o mistrzostwo nabierają rumieńców.

Walentynkowy wieczór przyniósł PKO Ekstraklasie hitowe starcie Lecha Poznań z Rakowem Częstochowa. Dla pierwszych miała to być okazja do umocnienia się na pozycji lidera i tym samym zwiększenia przewagi do siedmiu punktów nad trzecimi Medalikami. Dla drugich zmniejszenie tego dystansu do zaledwie jednego "oczka". Zapowiadało się meczycho przez wielkie "M".

Nie zmieniał tego w żadnym przypadku fakt, że w poprzedniej kolejce oba zespoły sensacyjnie przegrały. Lech w Gdańsku z Lechią 0:1, a Raków u siebie 1:2 z GKS-em Katowice. To tylko dodawało emocji temu spotkaniu, bowiem obie strony były żądne rehabilitacji za ubiegłotygodniowe wpadki.

Od pierwszych minut obie drużyny narzuciły dużą intensywność. Początkowo częstochowianie zakładali wysoki pressing, z czym problemy miał Kolejorz. Jeszcze przed upływem pierwszej minuty wybiciem poza boisko niemal z linii bramkowej - po podaniu od kolegi - musiał ratować się Bartosz Mrozek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny

Przed końcem początkowego kwadransa Lech doszedł jednak do głosu i zaczął dłużej utrzymywać się przy piłce. Cóż z tego, skoro nie przekładało się na to żadne zagrożenie bramki strzeżonej przez Kacpra Trelowskiego. Gospodarze mieli trochę stałych fragmentów, rozgrywali je krótko i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bowiem po tych krótkich wznowieniach szybko akcje paliły na panewce.

W 25. minucie wprawdzie Mikael Ishak główkował z bliska do siatki, ale był na znaczącym spalonym. Po chwili mogło być za to 0:1. Raków w swoim słabszym momencie zdołał zaliczyć szybki wypad pod pole karne, Adriano Amorim dośrodkował z prawego skrzydła prosto do Jonatana Brauta Brunesa, a kuzyn Erlinga Haalanda dołożył tylko głowę. Mrozek chyba sam nie wie, jakim cudem zdołał ją odbić. Był to natomiast początek jego popisów. Do czasu.

Golkiper Lecha w końcówce pierwszej połowy zatrzymał jeszcze najpierw próbę Gustava Berggrena, a po chwili Iviego Lopeza. Obie interwencje były kapitalne, a goście mogli się tylko zastanawiać, jakim sposobem nie prowadzą. Bo gola Berggrena w 40. minucie Szymon Marciniak uznać nie mógł. Szwed przed trafieniem odpychał Radosława Murawskiego.

Gdy wydawało się, że po paradzie Mrozka po strzale Iviego już nic się nie stanie, to poznaniacy nie zdołali się wybronić po raz ostatni w pierwszych 45 minutach. Hiszpan dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, w polu karnym zaspał Antoni Kozubal, a Stratos Svarnas nie musiał nawet skakać, by główkować do siatki tuż przy słupku.

Po przerwie jako pierwsi okazję mieli podopieczni Nielsa Frederiksena. Władysław Koczerhin bezsensownie sfaulował Kozubala, a bezpośrednio z rzutu wolnego przymierzył Joel Pereira. Pomylił się naprawdę nieznacznie. Bliżej gola byli jednak przyjezdni. Jean Carlos Silva mięciutko dorzucił piłkę z prawej strony, sprytnie główkował Amorim, a po raz kolejny skórę kolegom ratować musiał Mrozek.

Późniejsze minuty nadal były intensywne, ale mało było emocji stricte podbramkowych. Raków miał kontrolę i próbował zabijać mecz. Im bliżej końca, tym jednak Kolejorzowi coraz bardziej się spieszyło. I tak w 76. minucie wyrównania mocnym strzałem szukał Ishak, a Trelowski instynktownie odbił futbolówkę.

Na nic więcej Lecha stać już nie było. Raków wygrał całkowicie zasłużenie i zbliżył się do lidera na jeden punkt. Taki wynik oznacza, że poznaniacy na własne życzenie podłączyli rywali do tlenu. Walka o mistrzostwo Polski na nowo zaczyna nabierać rumieńców, bo taki wynik cieszy też wszystkich w Białymstoku.

Lech Poznań - Raków Częstochowa 0:1 (0:1)
0:1 - Stratos Svarnas 45+1'

Składy:
Lech Poznań:

Bartosz Mrozek - Rasmus Carstensen, Alex Douglas, Antonio Milić, Joel Pereira (57' Michał Gurgul) - Radosław Murawski, Antoni Kozubal (80' Mario Gonzalez) - Patrik Walemark (70' Ali Gholizadeh), Afonso Sousa (57' Gisli Thordarson), Daniel Hakans (80' Bryan Fiabema) - Mikael Ishak.

Raków Częstochowa: Kacper Trelowski - Fran Tudor, Zoran Arsenić, Stratos Svarnas - Jean Carlos Silva (90+1' Srdjan Plavsić), Gustav Berggren, Władysław Koczerhin (79' Ben Lederman), Erick Otieno - Adriano Amorim (84' Patryk Makuch), Ivi Lopez (79' Jesus Diaz) - Jonatan Braut Brunes (84' Leonardo Rocha).

Żółte kartki: Murawski (Lech) oraz Svarnas, Tudor (Raków).
Sędzia:

Szymon Marciniak (Płock).

Komentarze (30)
avatar
heniek12
2 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brzmi,ze Rakòw ma taki zestaw serbsko-hiszpański ale Lech swiety nie jest niby to celtyckie jest ..a jest skandynawskie 
avatar
Nie wspieram kaczek
3 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To samo co w zeszłym roku i skończy się tak samo . Papszun jest najlepszym motywatorem taki Diego Sineone w skali ekstraklasy 
avatar
Józef Soboń
3 h temu
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Ni jestem ani za Lechem ani za Rakowem Ale zobaczcie jak się zachowali kibice Lecha? Po prostu bydło. Rzucają w zawodników Rakowa czy się da. Takich się nie powinno wpuszczać na stadion.Lech po Czytaj całość
avatar
małpa w czerwonym
5 h temu
Zgłoś do moderacji
4
2
Odpowiedz
kiedy przewidziałem, że Lech może zdobyć mistrzostwo Polski, ale tylko w spożywaniu pyrek z gzikiem, komentatorzy oburzyli się na moje. Coś mi się wydaje, że nie mieli racji, a to, co Lech gra, Czytaj całość
avatar
andrzej 2015
6 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Odkąd wybitny artysta Wojtek Man z drugim grajkiem reklamują Lecha odtąd nastąpiła równia pochyła. 
Zgłoś nielegalne treści