Lech Poznań przyjechał do Gdańska jako lider PKO Ekstraklasy i naturalny faworyt niedzielnego starcia z Lechią. Mimo to już od pierwszych minut "Kolejorz" napotkał poważne problemy - z boiska wyleciał Alex Douglas, a gospodarze wykorzystali grę w przewadze.
Tuż przed przerwą gdańszczanie objęli prowadzenie po trafieniu Tomasa Bobcka. Kontrowersje wzbudziła jednak sytuacja z Tomaszem Neugebauerem, który znajdował się na spalonym i mógł przeszkodzić interweniującemu Bartoszowi Mrozkowi.
Mimo to sędziowie uznali jednak bramkę. Decyzja arbitrów nie przekonała Adama Lyczmańskiego, Były sędzia międzynarodowy wyraził swoją opinię na antenie Canal Plus Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny
- Mamy tutaj przykład sytuacji, w której nie trzeba dotknąć piłki, żeby spalić. Mamy Neugebauera na spalonym, a pozycja spalona nie jest przewinieniem. Ona jest przewinieniem dopiero, jak zawodnik zagra piłkę albo wywrze wpływ na przeciwnika - powiedział.
- W mojej ocenie, bramkarz Lecha Poznań tej piłki nie widział, bo zasłania mu ją piłkarz, znajdujący się na spalonym. Wówczas mamy do czynienia ze spalonym. Jest to wpływ na bramkarza poprzez zasłanianie. Jest to na tyle blisko, że należy to uznać za przewinienie - dodał.
Decydująca bramka zapewniła Lechii cenne trzy punkty i pozwoliła jej zbliżyć się do bezpiecznej strefy tabeli. Lech natomiast stracił szansę na powiększenie przewagi nad rywalami i wraca do Poznania z pustymi rękami.