Od kilku dni trwa przerwa w rozgrywkach PKO Ekstraklasy. Z tego powodu zawodnicy mogli udać się na wymarzone wakacje. Tak postąpili m.in. Krzysztof Kubica z Motoru Lublin czy też Kamil Glik z Cracovii, którzy razem z partnerkami wybrali się do Dubaju.
Na zagraniczny kierunek postawił także Filip Majchrowicz. Rezerwowy bramkarz Górnika Zabrze udał się na Vanuatu. Los chciał, że akurat w tym czasie doszło tam do poważnego trzęsienia ziemi. Wstrząsy osiągnęły poziom 7,4 w skali Richtera.
Zniszczenia były spore. Uszkodzeniu uległ m.in. pas startowy na lotnisku, wobec czego wylot z wyspy jest mocno utrudniony. Majchrowicz relacjonował w mediach społecznościowych to, jak obecnie wygląda sytuacja w Vanuatu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wszyscy łapali się za głowy. Co on zrobił?!
"Wszystko wraca do normalności, biorą Australijczyków, a Europejczycy mają siedzieć na du***. Ambasady UE długi czas nie miały kontaktu z Australią i dopiero na jutro (20 grudnia, przyp. red.) na 13 naszego czasu będą spotkania, mimo że inne kraje takie jak Nowa Zelandia wywożą swoich obywateli" - napisał.
Jak wynika z relacji, w pomoc zaangażowali się Francuzi. Ci oferują transport na Nową Kaledonię, co jednak nie jest idealnym rozwiazaniem.
"Francuzi wywożą tych, którzy chcą na Nową Kaledonię, z której teraz ciężko gdziekolwiek dolecieć, bo mają swoje problemy. Jedyne pocieszenie to dach nad głową, jedzenie i wi-fi" - dodał Majchrowicz.
Agencja Reutersa przekazała, że w wyniku trzęsienia ziemi śmierć poniosło 14 osób, a ponad 200 zostało rannych.