Z Wiednia - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
To niesamowite. Tak właśnie napisała się historia. Reprezentacja Polski piłkarek po raz pierwszy w historii wywalczyła awans na mistrzostwa Europy po pełnym nerwów boju z reprezentacją Austrii. Jednak zarówno pierwszy mecz w Gdańsku, jak i wtorkowy rewanż w Wiedniu Polki wygrały 1:0. A to oznacza, że dwa czyste konta zachowała bramkarka Kinga Szemik.
- Nie wiem, jak to skomentować. Skupiłam się na sobie. Wierzę w siebie. Gdybym nie wierzyła, to by mnie tu nie było. Wiara w siebie przenosi nas w takie miejsca jak to. Jestem dumna i wdzięczna że mogę z nią jechać na Euro - mówiła na gorąco bramkarka reprezentacji Polski.
Momentów nerwowych w tym dwumeczu nie brakowało. To Austriaczki częściej miały piłkę przy nodze i częsciej oddawały strzały na bramkę. Na to jednak Polki były przygotowane.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zlatan wciąż to ma. "Wybryk natury"
- Cieszy to na pewno, bo miałyśmy pewien plan i go wykonałyśmy, skoro te bramki nie padły. Cieszy to ogromnie, bo w porównaniu do tych wcześniejszych meczów cieszy progres w dyscyplinie taktycznej - podkreśliła piłkarka West Ham United.
Kinga Szemik była pod ogromną presją. Wielokrotnie piłka przelatywała przez nie tyle jej pole karne, co pole bramkowe. Ona jednak zachowała zimną krew. Jest aktualnie pierwszą bramkarką kadry, z czym wiąże się też ogromna odpowiedzialność.
- Ja skupiłam się na sobie, wiedziałam, co muszę poprawić. Wracając do klubu miałam analizę meczów i wiedziałam na czym się skupić, żeby być lepiej przygotowana na następne zgrupowanie. Każda z nas wzięła to sobie do serca. To nie jest łatwe, bo mamy dwa dni do przygotowani do meczu. To może być odebrane różnie, ale to jest proces. Co stało się w tym i poprzednim meczu? Wiedziałyśmy że wszystko albo nic. Grałyśmy dla siebie, które zawsze marzyły o tym, by grać z orzełkiem na piersi i pojechać na dużą imprezę. Wiedziałyśmy, że musimy to zrobić na boisku - mówiła Szemik.
Im bliżej było końca spotkania, tym bardziej miało prawo dłużyć się oczekiwanie na końcowy gwizdek. Ale nie Kindze. Ona miała masę pracy.
- Nie, skupiałam się na tym co przede mną, szczerze mówiąc. Może po golu strzelonym było dużo luźniej w głowie, ale do tego momentu jednak mimo wszystko 200 procent wiedziałam, że jesteśmy pewne. Ma się pewien luz. Dwie bramki są z korzyścią dla nas - podsumowała.
Za nią najważniejszy dwumecz w historii polskiej piłki nożnej. Lecz przed nią Euro 2025 w Szwajcarii.
- Na pewno to były najważniejsze mecze w mojej karierze w reprezentacji. Ale głowę mam otwartą i pełną marzeń, patrzę do przodu. Mogę powiedzieć od siebie, że skupiłam się na tym, co mam zrobić. Ja osobiście odcięłam się od wszystkiego, co mogło mnie rozpraszać - od social mediów, wszystkiego tego, co mówili ludzie. Wiedziałam, że waga jest wielka, ale mam do zrobienia swoje. Pewien stres był, pewnie trochę większy niż zwykle, ale ja mam swoją rutynę przygotowującą do meczu. Przychodząc na rozgrzewkę czułam, że to jest nasz dzień, że dziś wygrywamy i jedziemy na Mistrzostwa Europy - przyznała.
I na koniec sama zawodniczka przemówiła:
- Dziękuję za wsparcie, to po pierwsze. Bardzo to doceniam, że mimo ciężkiej drogi na Euro byliście z nami. Dziękuję, że ciągle oglądaliście, mimo że wiem ze momentami było frustrujące. Fakt jest taki że jedziemy na Euro i mam nadzieję będziecie nas dopingować tak samo jak w eliminacjach.
.Ale jak to KOBIETY..>>))) Rozne Humory maja No i DNI...HAHAHA...N Czytaj całość