Żona go przyłapała. Były reprezentant zdradził, co zrobił podczas kariery

Getty Images / VI Images via Getty Images / Na zdjęciu: Andy van der Meyde
Getty Images / VI Images via Getty Images / Na zdjęciu: Andy van der Meyde

Alkohol, narkotyki i striptizerki - wokół tego przed laty kręciło się życie byłego holenderskiego piłkarza Andy'ego van der Meyde. 45-letni dziś mężczyzna wydał biografię, w której ujawnił szczegóły swoich ekscesów.

U szczytu swojej kariery Andy van der Meyde mógł regularnie liczyć na powołania do reprezentacji Holandii. Wystąpił 17 meczach w narodowych barwach, zdobywając jednego gola. Skrzydłowy w grał też w czołowych europejskich klubach, w tym m.in. Ajaxie Amsterdam, Interze Mediolan oraz Evertonie.

Jego problemy z uzależnieniem od alkoholu i leków wyszły na światło dzienne, gdy grał we Włoszech w latach 2003-2005. Sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli po tym, jak podpisał kontrakt z Evertonem i przeniósł się do Liverpoolu. To, w jakim był wówczas stanie, najlepiej oddają jego własne słowa.

- Brałem kokę i alkohol, imprezowałem siedem dni w tygodniu. Nie mogłem skupić się na futbolu ani na niczym innym. Moje życie kręciło się wokół imprez. Liverpool jest niebezpieczny, jeśli nie wiesz, jak się kontrolować - mówił w jednym z wywiadów udzielonych przed laty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Czeski kibic dokonał tego jako pierwszy. Zarobił okrągły milion!

To właśnie w trakcie jego gry w Evertonie wyszło na jaw, że zdradza żonę. Po suto zakrapianej alkoholem imprezie van der Meyde trafił do klubu ze striptizem. Wpadła mu w oko jedna z tancerek. Para niedługo potem zaczęła uprawiać seks. Nagrał ich prywatny detektyw wynajęty przez małżonkę Holendra.

"Prywatny detektyw miał filmy i zdjęcia mnie i tej kobiety, a potem moja żona zadzwoniła do mnie i powiedziała: 'Jak tam twoja nowa dziewczyna? Wciąż zaprzeczałem, że ją zdradziłem' - pisał w swojej niedawno wydanej biografii zatytułowanej "The Next Big Thing".

To nie jedyne ekscesy Holendra w Evertonie. Van der Meyde przyznawał, że gdy mieszkał w Liverpoolu regularnie podkradał leki nasenne z gabinetu klubowego lekarza. Do tego kilkukrotnie starł się z ówczesnym trenerem "The Toffees", Davidem Moyesem. Na to wszystko nałożyły się problemy zdrowotne jego córki.

- Zdałem sobie sprawę, że Liverpool mnie zabije. Musiałem odejść - wspominał. Ostatecznie z Evertonem rozstał się w 2009 roku. W ciągu czterech lat rozegrał tylko 20 meczów dla angielskiego zespołu. Wpłynęły na to też liczne kontuzje, które trapiły Holendra.

W marcu 2010 roku podpisał kontrakt z PSV Eindhoven. Był jednak piłkarzem tego klubu tylko przez kilka miesięcy i nie zdążył nawet zadebiutować w oficjalnym meczu. Próbował jeszcze uratować swoją karierę w WKE Emmen, jednak w 2012 roku ostatecznie przeszedł na sportową emeryturę. Miał wtedy 33 lata.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty