- Teraz, w ciągu dnia nie bardzo mam czas rozmawiać, jestem w pracy. O piłce mogę pogadać po 18.00, jak wyjdę z biura – mówi nam Tomasz Kuszczak. To zadziwiające, bo piłkarzy z taką karierą jak były bramkarz reprezentacji Polski i Manchesteru United (2007-12) godziny pracy zazwyczaj nie obowiązują. 42-latek to czterokrotny mistrz Anglii, triumfator Ligi Mistrzów, zagrał 11 razy w kadrze Polski. Niedawno był jeszcze w sztabie reprezentacji Polski jako drugi trener bramkarzy.
Z łopatą na budowie
Kuszczak prowadzi własny biznes. Jest właścicielem ośrodka wypoczynkowego. W prowadzenie tego interesu jest zaangażowany stu procentach. I to od samego początku, od momentu, gdy – wraz ze swoim ojcem – najpierw kupił atrakcyjną ziemię w Rewie nad Bałtykiem, a później zbudował tam apartamenty na wynajem.
ZOBACZ WIDEO: Nowa bohaterka Polaków. Taka była od najmłodszych lat
Jeszcze zanim powstał ośrodek wypoczynkowy, Kuszczak postanowił, że nie będzie jedynie inwestorem, ale że będzie zaangażowany we wszystko, co dotyczy jego biznesu. – Włożyłem w to całe swoje serce i mnóstwo czasu. Chciałem poznać to od podszewki, w najmniejszych detalach. Na etapie budowy chciałem być przy całym procesie. I byłem – opowiadał.
O budowlance i biznesie developerskim chciał wiedzieć wszystko. A w każdym razie tyle, żeby wiedzieć, jakie materiały kupić, ile za nie zapłacić, na co należy zwracać uwagę, jeśli chodzi o jakość. Chciał też wszystko poznać w praktyce. Bywały więc dni, że stawał z łopatą na budowie, ręka w rękę z budowlańcami i razem z nimi pracował.
– Jak mnie zobaczyli, to myśleli, że to jakaś udawana akcja, że to nie na poważnie a tylko na chwilę - mówił "Przeglądowi Sportowemu". - Żartowali sobie ze mnie i pytali o to, kiedy pojedziemy razem na jakiś mecz – przyznawał.
Ośrodek ruszył dwa lata temu. Kuszczak odpowiada za kwestie techniczne i biznesowe, jego partnerka Evelin projektowała wnętrza. Obiekt ma 38 apartamentów i znajduje się raptem 300 merów od plaży. Z tego, co się można dowiedzieć ze strony internetowej, za tygodniowy pobyt 4-osobowej rodziny w apartamencie trzeba zapłacić około 5 tys. zł. Pokoje są luksusowe, ośrodek ma świetne położenie, a ceny nad Bałtykiem – za tego typu apartament – nie są wcale niższe.
Z profilu na Instagramie – na którym często widać byłego reprezentanta kraju – dowiadujemy się, że gośćmi bywają tutaj też znane postaci, ze świata sportu. M.in. zawodnik reprezentacji Polski Przemysław Frankowski, strongmani Robert Burneika i Krzysztof Radzikowski, a na okazjonalnym meczu Sopot Team kontra Tomasz Kuszaczak Team zagrali m.in. Grzegorz Rasiak, Sebastian Mila, Rafał Murawski, Marek Citko, Przemysław Kazimierczak, Paweł Abbott, Tomasz Jarzębowski, Łukasz Garguła czy były prezydent Sopotu, a obecnie poseł Jacek Karnowski.
Nie wystarczy nazwać się "Lewandowski"
W ośrodku jest wiele akcentów piłkarskich, ale ekspozycja pamiątek ograniczają głównie do sali zabaw, gdzie stoi duży stół bilardowy z czerwonym obiciem i herbem Manchesteru United. Grali na nim m.in. Cristiano Ronaldo, Wayne Rooney czy Edinson Cavani. Na ścianach wisi sporo zdjęć z uwiecznionymi najważniejszymi chwilami w karierze Kuszczaka, są także koszulki piłkarskie.
Z pewnością z ośrodka Kuszczak może być dumny. Mimo to były zawodnik Śląska Wrocław niechętnie wypina pierś do orderów. Gdy rozmawiamy, wije się jak wąż, dłuższego wywiadu udzielać nie chce. Kiedy pytamy, dlaczego – bo przecież ma się czym pochwalić, dać przykład, co zrobić po karierze, jak nie roztrwonić zarobionych pieniędzy, że mógłby dać przykład młodym piłkarzom, wyjaśnia:
– Gdy otwieraliśmy to miejsce, to wielu ludzi mówiło nam, że nie możemy nie wykorzystać marketingowo faktu, że to ośrodek Tomasza Kuszczaka. Że to nam zrobi reklamę. Ale dzisiaj, po dwóch latach, już wiem, że mnóstwo gości, którzy do nas przyjeżdżają, nawet nie wiedzą, kim jestem, że grałem w reprezentacji Polski czy Manchesterze United. I to tak właśnie jest, że nikt nie będzie przyjeżdżał na wczasy do ośrodka tylko dlatego, że należy on do Kuszczaka, albo Agnieszki Radwańskiej czy nawet Roberta Lewandowskiego. To tak nie działa. Albo się dany biznes obroni jakością, albo nie. Jeśli zabraknie jakości, nazwisko znanego sportowca nic tu nie pomoże – mówi były bramkarz.
A po chwili dodaje: – Na początku działalności udzieliłem kilku wywiadów, opowiadając, jak sami ten obiekt budowaliśmy, jak prowadzimy ten biznes, jak dbamy o wszystkie detale, ile tu jest naszej własnej inwencji, ile temu przedsięwzięciu oddajemy serca. Mówiłem o tym z entuzjazmem, bo przecież taki nowy biznes kocha się jak dziecko, ale potem przeczytałem, że się przechwalam, że to arogancja z mojej strony i tego typu rzeczy… Dlatego teraz wolę siedzieć cicho. Zdrowszy będę – śmieje się Kuszczak.
Łatwo skończyć z długami
Gdy pytamy go, czemu tak wielu piłkarzom nie udaje się przejść suchą stopą z życia zawodowego sportowca do życia po karierze, mówi, że nie chciałby wyjść na aroganta, ale z piłkarzami jest tak, że troszkę im się nie chce normalnie pracować.
- Dostawali całkiem dużo pieniędzy za treningi i mecze, za utrzymywanie się w formie. A własny biznes – obojętnie w jakiej branży – to jest ciężka praca na co dzień. Często od świtu do zmierzchu, przez wiele godzin. Do tego dochodzi stres, trzeba podejmować ważne, strategicznie decyzje i to jest naprawdę trudne. Trzeba się w to zaangażować na 100 procent i umieć przestawić na zupełnie inne tory, na funkcjonowanie poza sportem. Dlatego wielu kolegów po zakończeniu kariery decyduje się pozostać przy piłce. Próbują być trenerami, menedżerami zawodników czy działaczami, ale też oczywiste jest, że nie dla wszystkich wystarczy takiej pracy – twierdzi były bramkarz "Czerwonych Diabłów".
Kuszczak, zanim otworzył ośrodek wypoczynkowy, próbował różnych biznesów. Inwestował w nieruchomości, próbował developerki, kupował ziemię, był – jeszcze w Anglii – właścicielem restauracji z rybami i owocami morza. Opowiadał potem, jak nieuczciwy dostawca jego restauracji oszukiwał go przez wiele miesięcy, zawyżając wagę dostarczanych ryb i owoców morza.
– Czasem w przestrzeni publicznej funkcjonują pewne mity. Na przykład mitem jest, że bardzo prostym biznesem jest prowadzenie restauracji, na czym przecież sparzyło się wielu sportowców. Własna knajpa to jest wyzwanie. Trzeba być na miejscu, doglądać wszystkiego i pilnować. Nie wystarczy dać pieniędzy i być tylko inwestorem, bo wtedy łatwo skończyć z długami – opowiada.
Nie uczą nas planować
Na uwagę, że wielu piłkarzy po karierze straciło całe majątki, bo źle zainwestowali, lub zaufali nieuczciwym ludziom, Kuszczak odpowiada, że to kwestia jednego, poważnego zaniedbania.
– Trochę to jest prawda, że w środowisku piłkarskim często się niczego nie planuje, nie uczy się nas planować. Na przykład tego, co się będzie robiło po zakończeniu kariery. Nie ma planów, więc przychodzą do zawodników różni ludzie, bo wiedzą, że piłkarze mają kasę i proponują różne interesy. Często przypadkowe, ryzykowne, niesprawdzone. Brakuje w takim przypadku zwykłej ostrożności czy konsultacji z kimś, komu można zaufać - ocenia
Dodaje: - Ja na przykład jako osoba nowa w budowlance, mogłem liczyć na podpowiedzi znajomych, którzy siedzą w tej branży od lat. To było bardzo ważne. Wiadomo, że każdemu się może zdarzyć jakaś wtopa, sam też takie miewałem, bo się po prostu płaci frycowe, jak jesteś nuworyszem, ale trzeba zrobić wszystko, żeby minimalizować takie ryzyka – opowiada.
Wrócił do kadry na krótko
Ostatnio wydawało się, że Kuszczak na pewien czas wróci do futbolu. I rzeczywiście wrócił, ale… tylko na chwilę. Kiedy jesienią 2023 selekcjonerem reprezentacji Polski został Michał Probierz, do swojego sztabu – jako drugiego trenera bramkarzy, obok Andrzeja Dawidziuka – powołał właśnie byłego bramkarza Premier League. Co prawda wcześniej były przymiarki do zatrudnienia w tej roli Jerzego Dudka, ale okazało się to niemożliwe, bo były bramkarz Liverpoolu jest "twarzą" innej firmy bukmacherskiej niż ta, z którą współpracuje PZPN. Konflikt interesów okazał się nie do pogodzenia, więc szansę dostał Kuszczak.
Podjął się zadania, bo – jak wówczas twierdził – jego biznes okrzepł i mógł już znaleźć czas na coś innego. A jednak w marcu tego roku, tuż przed meczami barażowymi do Euro 2024, PZPN wydał dość enigmatyczny komunikat, że Kuszczak nie będzie już pracował w reprezentacji.
Przyczyn rozstania nie komentowali ani Związek, ani były bramkarz ManUnited. Nie odniósł się do tego w sposób klarowny także Michał Probierz, choć cała sytuacja z rezygnacją trenera z pracy w kadrze po zaledwie kilku miesiącach była kuriozalna.
Z przecieków medialnych można się było jednak dowiedzieć, że Kuszczak nie był zadowolony z formy zatrudnienia, jaką mu zaproponował PZPN, który płacić chciał jedynie stawkę za godzinę pracy na zgrupowaniu, a nie proponował stałej umowy o pracę. Komentowano, że w tym przypadku nie chodzi o kwoty, bo były kadrowicz ma z czego żyć, ale o poważne traktowanie, a zatrudnienie w pierwszej reprezentacji trenera bramkarzy na… godziny, trudno za takie uznać.
Efekt jest taki, że od marca Kuszczak znów może się poświęcić w stu procentach swoim apartamentom. Na pełen etat.
Drugi dozgonny szacun za słowa o kasowaniu r Czytaj całość