Pogoń Szczecin próbuje podnieść się po klęsce poniesionej w finale Fortuna Pucharu Polski. Wygrana 1:0 z Puszczą Niepołomice podtrzymuje nadzieje Jensa Gustafssona i jego podopiecznych na awans do europejskich pucharów, chociaż jest to nadzieja niewielka. O pokonaniu beniaminka zdecydowało uderzenie Leonardo Koutrisa w 53. minucie.
- Jestem bardzo zadowolony z tego zwycięstwa. Przeżywamy trudne dni. Mamy świadomość, że ten trudny czas jeszcze potrwa. Wiedzieliśmy, że musimy zwyciężyć, ale to za mało, żeby odzyskać zaufanie. Zrobiliśmy na ten moment pierwszy krok - mówi Jens Gustafsson na konferencji prasowej.
- Byliśmy bardzo zawstydzeni po finale. Wciąż jest nam wstyd. Nie z powodu wyniku, a sposobu, w jaki przegraliśmy finał. Mówię o ostatnich sekundach przed wyrównującym golem. Życie toczy się dalej i choć piłka nożna bywa dewastująca, to zawsze przychodzi kolejny mecz. Naszym zadaniem było tak zagrać, żeby zacząć odbudowywać wiarę w nas - dodaje Szwed.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
- To nie działa tak, że władze kluby wydały mi polecenie w sprawie młodzieżowca. To efekt współpracy, naszych uzgodnień. Przyborek i Wędrychowski zasłużyli na podstawowy skład - tłumaczy Szwed.
Puszcza Niepołomice nie wykorzystała okazji do oddalenia się od strefy spadkowej i po raz drugi w sezonie nie zapunktowała w meczu z Pogonią. Tym samym podopieczni Tomasza Tułacza niezmiennie czują na plecach oddech Korony Kielce, która jest na najwyższym miejscu spadkowym.
- Wiedzieliśmy, że w Szczecinie będzie trudno. Graliśmy z czołowym zespołem ligi, który chciał zrehabilitować się za to, co stało się w czwartek. Mieliśmy pewien pomysł na to wszystko. Mogło to potoczyć się inaczej, gdybyśmy zamienili w gola jedną z dwóch sytuacji podbramkowych. Pogoń mogła mieć wtedy problem, a tak to wygrała zasłużenie - analizuje Tułacz.
- Siedmiu piłkarzy nie trenowało przed meczem i udało się doprowadzić do zdrowia tylko Kamila Zapolnika. Sprawdziliśmy go w dwóch treningach i wstrząśnienie mózgu nie miało konsekwencji. Dziś kolejny uraz Konrada Stępnia także przyczynił się do straty gola, ponieważ nie mieliśmy rozgrzanego stopera. Biorę to na siebie, straciliśmy 10 minut i musiałem przez to dokonać roszad. Nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli - mówi trener.
- Wierzę w to, że w pozostałych trzech meczach chłopaki podejmą rękawicę - kończy Tomasz Tułacz.
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"
Czytaj także: Pogoń Szczecin podjęła decyzję w sprawie bramkarza