Sytuacja do tego dojrzewała, ale mimo wszystko wystąpienie Xaviego po spotkaniu z Villarrealem było wstrząsem. 44-latek decyzję o tym, że nie wypełni kontraktu i po sezonie odejdzie z Barcelony, podjął już wcześniej, ale z nikim nie dzielił się swoim postanowieniem.
27 stycznia, po kuriozalnym meczu z Villarrealem, Xavi zdetonował bombę. W telewizyjnym wywiadzie, którego udzielił tuż po końcowym gwizdku, o tym nie wspomniał, ale już na konferencji prasowej ogłosił, że po zakończeniu rozgrywek opuści Barcę. Więcej TUTAJ.
Zszokował tym zarówno Joana Laportę i jego współpracowników, jak i piłkarzy. Zawodnicy nie mogli się z tym pogodzić i próbowali - na czele z Robertem Lewandowskim - nakłonić trenera do zmiany decyzji. Więcej TUTAJ. Nikt nic nie wskórał. Nikt, poza Xavim. Tuż po sensacyjnej decyzji szkoleniowca rozmawialiśmy z Sergi de Juanem z dziennika "AS". Ten wskazał, co mogło kierować trenerem.
ZOBACZ WIDEO: Barcelona ma kolejny wielki talent. Po tym golu komentator aż krzyczał
- Szukał też bodźca dla zespołu. Chciał przekazać drużynie: ja już nie będę kontynuował tu pracy, teraz wy musicie ciągnąć ten wózek. Chodziło mu o to, by pobudzić dumę zespołu, by odżyła mentalność zwycięzców. To był też sposób na zdjęcie presji z drużyny. Xavi skarżył się, że zespół odczuwał napięcie, miał lęk przed porażką, że drużyna była krytykowana. Najwyraźniej chciał, by zespół poszedł do przodu - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty Hiszpan.
Minął miesiąc od decyzji Xaviego i dziś wiemy, że ta terapia szokowa się sprawdziła. po wpadce z Villarrealem Barcelona nie doznała już ani jednej porażki. To druga najdłuższa seria bez przegranego spotkania w tym sezonie, a czwarta najdłuższa podczas trwającej od listopada 2021 roku kadencji Xaviego.
Wygrała cztery z sześciu meczów, a dwa zremisowała. W La Lidze w tym czasie podniosła z boiska 13 z 15 możliwych do zdobycia punktów. Odrobiła dwa "oczka" do Realu Madryt, który w tym czasie dwukrotnie podzielił się z rywalami punktami.
A rozbicie Getafe (4:0) to znak, że presja przestała paraliżować "Lewego" i spółkę. Trudno w to uwierzyć, ale sobotnie spotkanie było pierwszym od 19 września ubiegłego roku, które Barca wygrała własną publicznością różnicą więcej niż jednej bramki.
Dobrze zareagował też Lewandowski. Mający wcześniej problemy ze skutecznością "Lewy", strzelił gole w czterech z tych sześciu spotkań. Łącznie do siatki trafił pięć razy i miał 36-proc. (najwyższy w zespole) wkład w zdobycz bramkową drużyny w branym pod uwagę czasie.