"Fiorentina oczekuje 30 milionów euro za Bartłomieja Drągowskiego" - krzyczały nagłówki włoskich mediów latem 2021 roku. Jeszcze większe wrażenie robić mogła lista klubów potencjalnie zainteresowanych polskim bramkarzem.
Borussia Dortmund, Atalanta, Inter Mediolan, West Ham... Wyliczanka trwała w zasadzie dobre pół roku, bowiem jeszcze w grudniu Gerard Romero pisał o tym, że Drągowskiego obserwuje FC Barcelona, gdzie mógłby zostać następcą Ter Stegena.
Dziś trudno uwierzyć, że od tamtego czasu minęły zaledwie dwa lata. Drągowski bowiem z bramkarza, którego miało chcieć pół Europy, stał się niechcianym balastem w drugoligowej Spezii, wypchniętym na wypożyczenie do Grecji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Sinusoida
Kariera Drągowskiego jak dotąd przypomina jedną wielką sinusoidę. Urodzony w Białymstoku golkiper szerszej publiczności dał się poznać wyjątkowo szybko. W Ekstraklasie debiutował zaledwie 4 dni po swoich 17. urodzinach, wchodząc na ostatnie pół godziny przed końcem meczu w miejsce wyrzuconego z czerwoną kartką Jakuba Słowika. To jednak była tylko przygrywka. Nastolatek już tydzień później został bohaterem meczu z Koroną Kielce i było jasne, że w Białymstoku ukazał się prawdziwy bramkarski diament.
Problemy zaczęły się po transferze do Włoch. W Fiorentinie na dobre przykleił się do ławki rezerwowych, notując ledwie 7 spotkań w 2,5 roku. Zresztą on sam sobie nie pomagał. Głośnym echem, także we Włoszech, odbiła się jego ówczesna wypowiedź.
- Ostatnio pierwszy bramkarz miał kontuzję, ale nie ja byłem jego zmiennikiem. Może jeszcze ktoś jest przede mną… kierowca albo fizjoterapeuci. Może siódmy jestem, może ósmy? Bo jest pięciu fizjoterapeutów. No i kierowca. A więc jestem daleko, daleko… - kpił z decyzji trenera.
Pomogło dopiero wypożyczenie do Empoli. Pół roku w barwach "Azzurrich" wystarczyło, by wrócił do "Violi" już jako pierwszy bramkarz. To właśnie wówczas rozpoczął się najlepszy czas w karierze "Drążka".
- Dragowski jest obecnie jednym z najlepszych bramkarzy na rynku. Gdybym zarządzał Fiorentiną, opierałbym budowę składu na nim. To młody, bardzo dobry zawodnik. Trzeba budować przyszłość, zaczynając od graczy takich jak on - chwalił Polaka jeden z ligowych rywali, Emiliano Viviano.
I być może to właśnie lato 2021 było momentem, by postawić kolejny krok w karierze. Odniesiona bowiem w październiku kontuzja rozpoczęła równię pochyłą w jego karierze, z której jak dotąd nie zdołał się pozbierać.
Numer trzy i basta
Drągowski w reprezentacji Polski jak dotąd wystąpił dwukrotnie. W towarzyskim starciu z Finlandią w 2020 roku (5:1) oraz w meczu Ligi Narodów z Belgią (1:6). Teoretycznie zatem, jego przygoda z biało-czerwonymi barwami stanowi niewiele znaczący epizod.
Rzecz w tym, że w ostatnim czasie to jego nazwisko wywoływało najwięcej kontrowersji, jeżeli chodzi o obsadę bramki drużyny narodowej. A dokładniej, o obsadę pozycji trzeciego bramkarza.
Cały spór, już na początku swojej kadencji w roli selekcjonera reprezentacji, rozpalił Michał Probierz.
- Jest taka hierarchia bramkarzy na dzisiaj, której nie mamy zamiaru zmieniać ze względu na to, że jest to dobre dla całokształtu. Wojtek wiadomo jest numerem jeden. Skorupski jest drugi i Bartek Drągowski jest trzecim bramkarzem - powiedział selekcjoner w rozmowie w Kanale Sportowym.
Jakby tego było mało, Probierz potwierdził swoje słowa także miesiąc później, przed listopadowymi meczami z Czechami i Łotwą. - Nie ma żadnej tajemnicy. Jest hierarchia do końca mistrzostw Europy, która była ustalona już wcześniej. Nie jestem człowiekiem, który ciągle coś zmienia - powiedział, podkreślając, że ówczesna absencja Drągowskiego, którego miejsce zajął Marcin Bułka, spowodowana była urazem.
Wygnany z zaplecza
Cały kłopot z powoływaniem Drągowskiego, a przynajmniej z zapowiedziami powołań, przez Michała Probierza polega jednak na tym, że już za jego kadencji, nie mówimy tu o czołowym bramkarzu Serie A, a golkiperze tułającej się w dolnych rejonach Serie B Spezii. I to golkiperze, który niespecjalnie pomaga drużynie w ciułaniu kolejnych punktów.
Jesień sezonu 2023/2024? Drągowski w 14 meczach notuje ledwie 3 czyste konta, wpuszczając łącznie 22 bramki. Co więcej, nowy trener, Luca D'Angelo, wyżej cenił umiejętności Jeroen Zoeta, sadzając Polaka na ławce.
W Drągowskiego wciąż jednak wierzy były reprezentant Polski, a także były trener bramkarzy naszej kadry (za kadencji Pawła Janasa oraz Franciszka Smudy), Jacek Kazimierski.
- Uważam, że Drągowski to dobry bramkarz i da sobie radę. Póki co nie układa mu się w tym sensie, że nie trafia do drużyn, które potrzebują akurat takiego zawodnika - mówi w rozmowie z naszym serwisem.
Być może zatem kolejnym punktem zwrotnym w karierze 26-letniego już golkipera będzie Grecja, a dokładniej Ateny. Drągowski bowiem w ostatnich dniach został oficjalnie wypożyczony do tamtejszego Panathinaikosu. W nowym klubie pozostanie co najmniej do końca sezonu, natomiast Grecy zagwarantowali sobie możliwość wykupu bramkarza, za kwotę około 3,5 mln euro.
Na ten moment trudno jednak wyrokować, jak Drągowski odnajdzie się w nowej rzeczywistości. Ostatnie miesiące nie nastrajają bowiem optymistycznie, jeżeli chodzi o dyspozycję białostocczanina.
Jeżeli jednak nawet założymy optymistycznie, że Drągowski odzyska formę w Grecji, to czy dobre występy w tamtejszej lidze wciąż, w oczach Michała Probierza, będą ważyć więcej, aniżeli świetna gra w Ligue 1 (Bułka) czy Lidze Mistrzów (Grabara)?
- Moim zdaniem trzej porównywalni bramkarze, każdy z nich może bronić w dobrej drużynie - kontruje Jacek Kazimierski, który podkreśla przy tym, że cała dyskusja tak naprawdę nie ma większego znaczenia. - Dla kadry najważniejszy jest zespół, a nie akurat los bramkarzy. To nie jest tenis, żeby mówić o indywidualnych kwestiach. Chodzi o cały zespół - dodaje nasz rozmówca.
Pytanie jednak, jak zespół zareaguje, gdy sportowa forma, w przypadku niektórych powołań, także nie będzie mieć większego znaczenia.
Czytaj także:
- Rasistowski skandal we Włoszech!
- Pokazał, co działo się podczas KSW