Robert Kasperczyk (trener KSZO): Gratuluję obu zespołom bardzo szybkiego, dobrego widowiska, obfitującego w dużą ilość sytuacji bramkowych. Sięgając pamięcią wstecz nie pamiętam, żebyśmy w którymkolwiek spotkaniu mistrzowskim w tej rundzie stworzyli sobie taką ilość sytuacji bramkowych. Niestety celowniki naszych napastników były tak, a nie inaczej skierowane. Zaważyła na tym też dobra dyspozycja obu bramkarzy Górnika, bo zarówno Giertl, jak i Wierzchowski wybronili parę sytuacji. Brakuje nam w dalszym ciągu siły ognia. Sypią nam się zawodnicy. Gdyby następny mecz miał być za trzy, cztery dni to boję się, że byłby duży problem, żeby skleić szesnastkę zdrowych zawodników. Myślę, że brakowało tylko zdobyczy punktowej, bo jeśli chodzi o dyspozycję swojego zespołu, to jestem zadowolony. Stwarzyliśmy tyle sytuacji, ale brakowało tylko tej kropki nad i. Jeszcze raz gratuluję trenerowi gospodarzy. Walka o utrzymanie na wiosnę zapowiada się bardzo ciekawie.
Krystian Kanarski (kapitan, napastnik KSZO): Nie ma korzystnego wyniku. Wcale nie jest łatwo grać, nawet jeśli mieliśmy o jednego zawodnika więcej. Strzeliliśmy na 2:1 i chcieliśmy iść dalej za ciosem. Po głupiej kontrze straciliśmy bramkę na 3:1 i przegraliśmy mecz, którego moim zdaniem nie powinniśmy przegrać. Zawodnicy Górnika wyprowadzili dwie kontry w pierwszej połowie i piłka wpadła do bramki, a po naszych strzałach nie. Nawet przed tą pierwszą bramką mieliśmy słupek, zabrakło może pięciu centymetrów i to my byśmy wygrywali. Przed strzeleniem bramki miałem sytuację z głowy, wcześniej Kuba Cieciura miał sam na sam. Mieliśmy sytuacje, nawet na 3:2, dwa razy był kocioł, ale bramkarz Wierzchowski bronił. Mam do chłopaków z Łęcznej szacunek, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że dzisiaj Górnik był do ogrania.
Radosław Kardas (obrońca KSZO): Pierwsza połowa to przede wszystkim dwie szybko stracone bramki, które pomieszały nam szyki. Nie wiadomo czy ta pierwsza bramka wpadła, ale zwycięstwo należało się nam, a nie Górnikowi. Przeprowadzać kontry grając w dziewiątkę to nie sztuka, bo cały zespół się broni, my jesteśmy na połowie przeciwnika i przez jedno odkopnięcie jest kontra.
Łukasz Matuszczyk (obrońca KSZO): Chyba zagraliśmy najlepszy mecz pod względem ofensywnym, stworzyliśmy sobie bardzo dużo sytuacji, ale jest bardzo duży niedosyt, że chociaż połowa tych sytuacji nie została przez nas wykorzystana. Straciliśmy trzy bramki. W drugiej połowie musieliśmy się otworzyć, chcieliśmy gonić wynik i stało się, jak się stało. Z gry na pewno nie zasłużyliśmy na porażkę. Boisko było bardzo ciężkie, do tego jeszcze padający deszcz. Nogi zostały "nabite" już po piętnastu minutach, ale próbowaliśmy, staraliśmy się grać piłką, jak do tej pory. Były stwarzane sytuacje, szkoda tylko, że brakowało skuteczności. Ale nie ma się co żalić. Czeka nas teraz długa przerwa i mam nadzieję, że z nadziejami przystąpimy do nowej rundy.
Tadeusz Łapa (trener Górnika): KSZO Ostrowiec podjął walkę, grał bardzo otwarty futbol. Uważam, że dzięki temu mieliśmy bardzo fajne widowisko. Z jednej i drugiej strony chęć zwycięstwa była widoczna na każdym metrze boiska. Takie mecze mogą się podobać. Sam nie widziałem tej sytuacji czy mój bramkarz ruszył rywala. On sam przysięga, że go nie dotykał. Być może, że Bartoszewicz też. Jeżeli to nie było uderzenie przez Giertla, to nie wiem, jak sędzia techniczny mógł podejmować takie decyzje i sugerować głównemu. My mieliśmy już tutaj niedawno taki wypadek, kiedy sędzia osłabił nas na 10 minut przed końcem meczu zdejmując Nakoulmę. Potem się okazało, że nic nie było. Szkoda, że osłabili mój zespół, chociaż powiem szczerze, że ta sytuacja jeszcze bardziej zdopingowała zawodników, bo z kontr, które wyprowadzili mogliśmy strzelić bodajże z cztery-pięć bramek, gdyby to było dograne do końca. Mecz trzymał w napięciu. Uważam, że takie widowiska powinny być jak najczęściej. Tylko nie taki horror, bo ja nie wytrzymam dłużej.
Jakub Giertl (bramkarz Górnika): Murawa nie była najlepsza, ale podjęliśmy walkę. Bardzo chcieliśmy wygrać mecz i to nam się udało. Bardzo cieszymy się z tego. Strzały były ciężkie, ale przy odrobinie szczęścia udało się mi zachować czyste konto. Nie wiem za co dostałem czerwoną kartkę, trzeba zapytać o to sędziego.
Piotr Karwan (obrońca Górnika): KSZO ostatnio prezentuje się bardzo dobrze, to dobry zespół. W meczu w Ostrowcu odczuliśmy jaki to jest beniaminek. Dzisiaj też grali bardzo dobrze. Zaimponowało mi to, że w końcówce, kiedy mieli przewagę jednego zawodnika nie grali chaotycznie, potrafili rozegrać piłkę do ziemi. Była to przełomowa minuta, kiedy sędzia się "zagotował". Chyba najbardziej "zagotował się" sędzia techniczny, zresztą po raz kolejny, bo z Wartą Prezes został ukarany czerwoną kartką, a potem to anulowano. W każdym razie był to moment, kiedy mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej. Mieliśmy dużo szczęścia, nie było takiego meczu, gdzie mielibyśmy go tyle. Jedna kontra uratowała nam życie i udało się wygrać.
Sławomir Nazaruk (pomocnik Górnika): Nie widziałem, żeby Kuba uderzył napastnika gości. Nie wiem, co tam było. Prawdopodobnie Radek z Folcem się przepychali. Sędzia uczulał już ich w pierwszej połowie, że takie zachowanie może skończyć się kartkami. Zdecydował, że należy się im obu i wyrzucił ich z boiska. O Kubie naprawdę trudno mi się wypowiadać. Wydawało mi się, że tam nie było faulu, że chciał po prostu uspokoić i podszedł blisko. Tym razem udało nam się wykorzystać kontry. Mogliśmy też wykorzystać kilka kolejnych w drugiej połowie. Cieszymy się, że grając w osłabieniu potrafiliśmy nie tylko dowieźć wynik do końca, ale jeszcze podwyższyć.
Jakub Wierzchowski (bramkarz Górnika): Nie rozgrzewałem się w ogóle, ale wyszło nieźle, więc jestem zadowolony. Nie wiem za bardzo co się tam wydarzyło. Patrzyłem gdzieś indziej i nagle tam zrobiło się zamieszanie. Nie chcę tego w ogóle komentować. Całe szczęście, że strzeliliśmy bramkę na 3:1, która już definitywnie ustawiła wynik. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Teraz musimy odpocząć. Mieliśmy bardzo ciężki rok, urlop letni też był skrócony o tydzień, więc naprawdę przyda się odpoczynek.