Hat-trick Kamila Witkowskiego - przeżyjmy to jeszcze raz

Klasyczny hat-trick nie zdarza się często w polskiej lidze. Tym większe brawa należy skierować w kierunku napastnika Cracovii Kamila Witkowskiego, który jeszcze w pierwszej połowie spotkania z Lechem Poznań trzykrotnie zmusił do kapitulacji bramkarza gości Krzysztofa Kotorowskiego. Specjalnie dla serwisu SportoweFakty.pl wszystkie bramki raz jeszcze opisuje Kamil Witkowski.

Wielkie strzelanie Witkowskiego zaczęło się w 23. minucie, kiedy były napastnik Górnika Polkowice po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców. - Po wrzutce Bartka Dudzica, Kotorowski źle obliczył lot piłki. Wiedziałem, że leci w moim kierunku, ale nie była to łatwa sytuacja. Jeżeli uderzałbym na siłę, albo głową to mogłem tego gola nie strzelić, więc pozwoliłem, żeby piłka mnie nabiła w biodro - opisał premierowe trafienie w tym meczu Witkowski.

Napastnik Cracovii, zanim zdobył dwa kolejne gole w ostatnich minutach pierwszej połowy, mógł i powinien wykorzystać sytuację sam na sam z Krzysztofem Kotorowskim. - Podobną sytuację miałem w meczu z Groclinem. Taki sytuacje są najtrudniejsze do wykorzystania. Napastnik zaczyna myśleć, gdzie wpakować piłkę i to jest błąd. Moje zakończenie tek akcji nie było najlepsze, ale też chwała należą się Kotorowskiemu, że obronił ten strzał - przyznał samokrytycznie.

Kolejne okazje do zdobycia goli Witkowski już nie marnował.- Dostałem piłkę od Pawła Nowaka. Udało mi się minąć Bartka Bosackiego i uderzyć w prawy róg bramkarza. Właśnie tam chciałem uderzyć - dzieli się wrażeniami na temat okoliczności zdobycia drugiej bramki Witkowski i dodaje: - Trzeci gol to bardzo dobra piłka zagrana przez Darka Pawlusińskiego. Nie zdążył do niej zdaje się Tomek Bandrowski. Dobiegłem do niej, minąłem Kotorowskiego i udało mi się trafić po raz kolejny do siatki. Wiedziałem, że w tej sytuacji wyprzedzę bramkarza Lecha, ale czy ta piłka przejdzie - tego już nie.

Mimo że Witkowski został bohaterem spotkania z Lechem Poznań, to jego dorobek strzelecki mógł być jeszcze bardziej okazały. - Nie da się wszystkich okazji zamienić na gole. Miałem dwie takie sytuacje po uderzeniach głową w drugiej połowie i troszkę mnie zasmuciło, że nie trafiłem wtedy nawet w światło bramki - dodał na zakończenie Kamil Witkowski.

Źródło artykułu: