Przypomnijmy, że w czwartek po meczu w Alkmaar doszło do skandalicznych scen. Gdy piłkarze oraz sztab szkoleniowy Legii Warszawa udawali się do autokaru, doszło do zamieszek.
W nich poturbowany został prezes warszawian Dariusz Mioduski, a Josue oraz Radovan Pankov zostali zatrzymani. Dwaj ostatni trafili do aresztu za rzekome pobicie jednego z ochroniarzy.
Zachowanie holenderskich służb i ochroniarzy jest zastanawiające. W jednej z rozmów prezes Legii Dariusz Mioduski przyznał, że od początku można było wyczuć antypolskie nastawienie. Słowa te znajdują potwierdzenie w wywiadzie, którego pod koniec września udzielił jeden z holenderskich prokuratorów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: W Polsce to nie do pomyślenia. Niezwykłe przeżycie kibica
Portal legia.net przytoczył wypowiedź Ceesa-Jan Booija. Prokurator jasno dał wtedy do zrozumienia, że w Holandii nie mieli dobrej opinii o Legii i jej kibicach. To w dużej mierze wyjaśnia zachowanie służb bezpieczeństwa po czwartkowym meczu.
- Ich (Legii, dop. SM) legendarne wsparcie kibiców ma złą reputację. To nie są sympatyczni ludzie: to armia łysych głów o masywnych karkach, którzy chętnie się biją. Dla mnie Legia jest w pierwszej piątce europejskich drużyn, których nie chciałbym mieć na swoim stadionie - mówił wtedy prokurator w rozmowie z Noord Hollands Dagblad.
- 5 października to będzie jednak wyjątkowy dzień, na pewno będą obowiązywać wtedy dodatkowe środki ostrożności. My - policja, miasto i prokuratura - musimy być na baczności wobec Legii Warszawa na naszym terenie - kontynuował prokurator.
Dodajmy, że działania ochrony i policji są o tyle zastanawiające, że w trakcie spotkania nie doszło do żadnego incydentu w sektorze kibiców Legii.
Mecz w Holandii zakończył się zwycięstwem AZ Alkmaar 1:0.
Zobacz także:
Milik wykorzystał błąd bramkarza [WIDEO]
0:1 w 92. minucie. Końcowy wynik to szok