Zwycięstwo pewne, zasłużone, choć - jak podkreślamy - powinno być zdecydowanie wyższe, choć z drugiej strony w drużynie Evertonu prawdopodobnie nikt narzekać nie będzie. Najważniejsze było przełamanie po kiepskim początku sezonu.
Spotkanie zaczęło się fantastycznie dla Evertonu, bo już w 6. minucie gola strzelił Abdoulaye Doucoure. Gospodarze nie zażegnali niebezpieczeństwa po stałym fragmencie, piłka wróciła w boczny sektor, kolejna wrzutka i Francuz zrobił to, co do niego należało.
Później jeszcze bardzo dobrą okazję mieli Dwight McNeil i Amadou Onana, lecz w obu przypadkach kończyło się uderzeniem obok słupka. A Doucoure zamiast dubletu mógł żałować, że w kolejnej sytuacji trafił w poprzeczkę.
ZOBACZ WIDEO: Styl kadry? Powtórka z Michniewicza
I to się zemściło, bo w 28. minucie po składnej akcji bramkę zdobył Mathias Jensen.
Gospodarzy na więcej stać jednak nie było. Co innego Everton, który wrócił na prowadzenie po golu Jamesa Tarkowskiego po rzucie rożnym. A cztery minuty później drużyna Brentfordu straciła piłkę na własnej połowie i bramkę po szybkiej kontrze zdobył Dominic Calvert-Lewin.
Długo czekali na taki wieczór kibice z niebieskiej części Liverpoolu.
Brentford FC - Everton 1:3 (1:1)
0:1 Abdoulaye Doucoure 6'
1:1 Mathias Jensen 28'
1:2 James Tarkowski 67'
1:3 Dominic Calvert-Lewin 71'
Składy:
Brentford: Mark Flekken - Mads Roerslev (61' Kristoffer Ajer), Nathan Collins, Ethan Pinnock, Aaron Hickey (73' Saman Ghoddos) - Mathias Jensen, Christian Norgaard, Vitaly Janelt (62' Frank Onyeka) - Bryan Mbeumo, Yoane Wissa, Keane Lewis-Potter (89' Michael Olakigbe).
Everton: Jordan Pickford - Ashley Young, James Tarkowski, Jarrad Branthwaite, Witalij Mykołenko - James Garner, Idrissa Gueye, Abdoulaye Doucoure, Amadou Onana (77' Arnaut Danjuma), Dwight McNeil - Beto (63' Dominic Calvert-Lewin).
Żółte kartki: Mbeumo, Ghoddos (Brentford) oraz Young, Branthwaite (Everton).
Sędzia: Michael Oliver.
[multitable table=1602 timetable=10727]Tabela/terminarz[/multitable]
CZYTAJ TAKŻE:
Pamiętasz go? Nie uwierzysz, jaki biznes prowadzi
Zamiast milionów wybrał "grosze". Ujawnił, ile Glik zarabiał w Ekstraklasie