Żółwie tempo FC Barcelony w drodze po mistrzostwo może zaczynać razić. Przewaga nad Realem Madryt lidera La Liga jest ogromna, a po 31. kolejce mogła być jeszcze większa. Wszak Królewscy mają od drużyny Xaviego jedenaście punktów mniej, we wtorek przegrali.
Rayo Vallecano plasuje się w środku La Liga, ale może jeszcze załapać się do europejskich pucharów. Dla gospodarzy w środowy wieczór najważniejsze było utarcie nosa Barcelonie, która wciąż ma swoje problemy. Sytuacji nie zmieniła nawet niedzielna wygrana nad Atletico.
Po raz kolejny mieliśmy nadzieję na przełamanie i przede wszystkim lepszą grę Roberta Lewandowskiego. Polak starał się, otrzymywał podania, ale wciąż czegoś mu brakowało.
Na pierwszy groźny strzał czekać musieliśmy do 17. minuty. Zaatakowali grający bez kompleksów gospodarze. Piłkę stracił Pedri, po chwili uderzył Sergio Camello, Marc-Andre ter Stegen uratował lidera La Liga.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski czeka na przełamanie. To mu radzi legenda
Dwie minuty później Niemiec nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Camello zagrał na lewo do Alvaro Garcii, ten z pola karnego uderzył nie do obrony.
Przegrywając Barcelona nie była w stanie skutecznie odpowiedzieć miejscowym. Wyrównać powinien w 23. minucie Lewandowski. Polak znalazł się w sytuacji sam na sam, miał niewiele miejsca, zdołał uderzyć z trudnej pozycji, Stole Dimitrievski sparował piłkę.
W kolejnych minutach goście byli głową w mur. Dopiero na trzy minuty przed przerwą przez moment Barcelona mogła się cieszyć. Po prostopadłym zagraniu do Lewandowskiego, napastnik uderzył do bramki. Po analizie VAR arbiter uznał, że "Lewy" znajdował się na nieznacznym spalonym. Powtórki nie do końca mogły przekonać, ale w tej sytuacji należy zaufać sędziom siedzącym przy monitorach.
W 2. połowie FC Barcelona starała się atakować, ale nie była w stanie zagrozić gospodarzom. To miejscowi w 53. minucie zadali drugi cios. Fran Garcia w okolicach linii środkowej wygrał przebitkę z Frenkie de Jongiem i ruszył na bramkę gości, a po chwili pokonał ter Stegena.
Minuty mijały, w 64. minucie gracze Rayo Vallecano mogli podwyższyć wynik, kiedy z woleja tuż obok bramki uderzył Camello. Niewidoczny był Lewandowski, Polak odcięty od podań, sam nie szukał gry.
W ostatnich dwudziestu minutach gospodarze nie zamierzali oddawać piłki gościom. Wydawało się, że Rayo Vallecano bez większych problemów dowiezie prowadzenie do końca. Jednak Barcelona złapał kontakt. W 83. minucie strzał Francka Kessiego odbił się od Floriana Lejeune, do piłki osiem metrów przed bramką dopadł Lewandowski i przymierzył nie do obrony.
Goście poszukali remisu. Ciekawiej zrobiło się na boisku. Katalończycy już jednak bramkarzowi miejscowych poważniej nie zagrozili i Rayo Vallecano sięgnęło po komplet punktów.
Barcelona w La Liga nad Realem Madryt wciąż ma jedenaście punktów przewagi, ale za kilka tygodni ewentualne mistrzostwo Hiszpanii słodkiego smaku raczej mieć nie będzie. Drużyna Xaviego na pewno będzie najsłabszym mistrzem Hiszpanii w ostatnich sezonach. Pluć w brodę mogą sobie gracze Realu Madryt, którzy sami nie wiedzą, kiedy Barcelona w La Liga im uciekła.
Rayo Vallecano - FC Barcelona 2:1 (1:0)
1:0 - Alvaro Garcia 19'
2:0 - Fran Garcia 53'
2:1 - Robert Lewandowski 83'
Składy:
Rayo Vallecano: Stole Dimitrievski - Ivan Balliu, Florian Lejeune, Alejandro Catena, Fran Garcia - Isi Palazon, Unai Lopez (80' Josep Chavarria), Oscar Valentin (88' Raul de Tomas), Alvaro Garcia (80' Salvi) - Oscar Trejo (63' Pathe Ciss), Sergio Camello (88' Abdul Mumin).
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Jules Kounde, Ronald Araujo, Marcos Alonso (57' Jordi Alba), Alex Balde - Pedri (68' Franck Kessie), Frenkie de Jong (79' Eric Garcia), Gavi (79' Pablo Torre) - Ferran Torres (57' Ansu Fati), Robert Lewandowski, Raphinha.
Żółte kartki: Dimitrievski (Rayo) oraz Gavi, Alba, Balde, Raphninha (Barcelona).
Sędzia: Jesus Gil Manzano.
Czytaj także:
Przebudzenie Valencii. Elche pogodzone z losem
Plan "B" Osasuny. Cadiz wciąż zagrożony
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)