Ekspert nie zostawił suchej nitki na PKO Ekstraklasie. "Jest w zupełnie innym miejscu"

PAP / Leszek Szymański  / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań

Zdaniem Kamila Kosowskiego, mecz Lecha z Fiorentiną (1:4) pokazał, w którym miejscu jest PKO Ekstraklasa. "Przy trzecim trafieniu Włochów mistrz Polski zupełnie oddał pole gry rywalom, jak na podwórku" - napisał na łamach "Przeglądu Sportowego".

[tag=545]

Lech Poznań[/tag] utrzymuje się w grze w Lidze Konferencji Europy, choć ma iluzoryczne awans do półfinału rozgrywek. W starciu z Fiorentiną ekipa Johna van den Broma została zdeklasowana (1:4). Spotkanie rewanżowe zostanie rozegrane w najbliższy czwartek.

Zespół "Violi" był uznawany za faworyta i stanął na wysokości zadania, tymczasem poznaniacy zawiedli kibiców przy Bułgarskiej. Po ostatnim niepowodzeniu Lecha, Kamil Kosowski wbił szpilkę rodzimej PKO Ekstraklasie.

"Ten mecz pokazał, w jakim miejscu znajduje się nasza liga. Chodzi przede wszystkim o fizyczność i intensywność, bo po pierwszym kwadransie Lech łapał oddech. Poznaniacy nie zagrali słabego meczu, ale na dziś Ekstraklasa jest w zupełnie innym miejscu niż Włosi, co pokazali w czwartek" - "Przegląd Sportowy" cytuje słowa eksperta.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niecodzienne ogłoszenie szczęśliwej nowiny

Kosowski uważa, że wcześniej podopieczni van den Broma mogli mówić o dużym szczęściu w losowaniach, trafiając na zdecydowanie słabszych przeciwników niż Fiorentina. Włoska drużyna uwypukliła mankamenty w grze "Kolejorza".

"Lech nie powinien pozwolić sobie na stratę czterech goli, a przy trzecim trafieniu Włochów mistrz Polski zupełnie oddał pole gry rywalom, jak na podwórku. W tym meczu posypało się wszystko" - dodał.

Przypomnijmy, że wcześniej Lech wyeliminował z rozgrywek między innymi norweskie FK Bodo/Glimt czy szwedzkie Djurgardens IF.

Czytaj także:
W zagranicznej prasie głośno o tym, co stało się w klasyku Legii z Lechem
Burza w Barcelonie. Laporta grzmi: Niektórzy nie mogą znieść roli Barcelony

Źródło artykułu: WP SportoweFakty