Reprezentacja Polski ma już za sobą dwa mecze pod wodzą nowego selekcjonera. Fernando Santos przekonał się, jak dużo pracy czeka go w naszym kraju. Z nim na pokładzie Biało-Czerwoni w eliminacjach Euro 2024 najpierw przegrali z Czechami (1:3), a potem wygrali z Albanią (1:0).
Nie jest już tajemnicą, że PZPN rozważał także inne kandydatury po rozstaniu z Czesławem Michniewiczem. Na liście życzeń był na przykład Steven Gerrard. Już wiadomo, że to nie były tylko plotki, bo sam legendarny piłkarz Liverpoolu to potwierdził.
42-latek jeszcze raz wrócił do tematu pracy w polskiej kadrze. W rozmowie z magazynem "League Managers Association" wytłumaczył, dlaczego ostatecznie nie skorzystał z możliwości prowadzenia naszej drużyny narodowej.
- Muszę się zresetować, poczekać i być cierpliwym, aby ogień i wola walki wróciły. Otrzymałem propozycje pracy na poziomie klubowym i reprezentacyjny, a nawet ekscytującą ofertę z zagranicznej ligi, ale żadna nie była dla mnie odpowiednia w tamtym czasie - tłumaczy.
Gerrard potrzebował odpoczynku po trudny roku, który spędził w Aston Villi. Na razie nie wiadomo, kiedy będzie gotowy na kolejne wyzwanie. Obecnie skupia się na innych obowiązkach.
- Obecnie cieszę się byciem kierowcą Ubera dla moich dziewczynek i małego syna - przyznał.
Gmoch zapytany o Santosa. "Próbuje pan szukać sensacji" >>
Lewandowski się wściekł. Padły słowa o końcu w reprezentacji >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niecodzienne ogłoszenie szczęśliwej nowiny