Z przedostatniej drużyny Serie A do lidera zmierzającego po mistrzostwo Włoch? W najbliższych dniach Bartosz Bereszyński może stać się bohaterem głośnego transferu i zamienić Sampdorię Genua na SSC Napoli.
Gianluca Di Marzio i Fabrizio Romano, czyli ludzie doskonale orientujący się na transferowym rynku są zgodni - reprezentant Polski jest o krok od przeprowadzki do Neapolu. Na papierze wszystko wygląda na życiową szansę dla naszego rodaka i wynagrodzenie za lata solidności prezentowanej w Serie A.
- We Włoszech mówi się, że gigantom się nie odmawia. Ale jest tu jeden haczyk - mówi nam ekspert i komentator Eleven Sports Piotr Czachowski. Jego zdaniem Bereszyński nie powinien się spieszyć z podjęciem decyzji. Dlaczego?
Eksplozja formy
Jeszcze kilka tygodni temu był w reprezentacji Polski rezerwowym, na dodatek rzucanym po pozycjach. Kontuzja na prawej obronie? OK, niech zagra Bartosz Bereszyński. Mamy problem na lewej stronie? No dobra, prochu nie wymyśli, ale wystawmy Bereszynskiego.
ZOBACZ WIDEO: Miss Euro ma specjalną wiadomość do polskich piłkarzy. Dołączyła takie nagranie
Kto jeszcze przed towarzyskim meczem z Chile spodziewał się, że na mistrzostwach świata w Katarze Bartosz Bereszyński będzie obok Wojciecha Szczęsnego najbardziej chwalonym piłkarzem reprezentacji Polski? Chyba nikt i nie ma w tym nic zaskakującego. Tymczasem zawodnik przedostatniej aktualnie drużyny Serie A spisał się znakomicie, mając przecież za rywali graczy z najwyższej półki.
W meczu z Meksykiem nie dał pograć Hirvingowi Lozano, w spotkaniu z Argentyną rady nie dawał mu Angel di Maria. Swoją dyspozycję potwierdził też przeciwko Francji, gdzie po jego stronie biegał Ousmane Dembele.
Mistrzostwa świata w Katarze były bez wątpienia najlepszym czasem w karierze 30-latka. A pamiętajmy, że w trakcie turnieju borykał się z problemami mięśniowymi uda.
- Na pewno nie spodziewałem się po nim tak dobrej gry. Znaliśmy jego atuty, ale w tym sezonie w Sampdorii naprawdę nie prezentował się najlepiej, zresztą tak jak cała drużyna. W Katarze pokazał jednak charakter, widać było, że chce wykorzystać szansę i pokazać się na międzynarodowej scenie - komentuje Czachowski.
- Oferta z Napoli wydaje się być fantastyczną sprawą. Przeskok byłby niesamowity, oni są liderem z ośmiopunktową przewagą nad resztą stawki. W takiej ekipie, grając z tak dobrymi zawodnikami mógłby stać się tylko lepszym piłkarzem - dodaje.
Jest jednak jedno "ale".
Jeden problem. Ale duży
"Ale" nazwa się Giovani di Lorenzo, który czwarty sezon z rzędu jest podstawowym prawym obrońcą SSC Napoli, a od tego roku kapitanem zespołu. Na dodatek kontuzja to słowo wymazane z jego słownika. 29-latek gra wszystko, być może większe szanse na występy mają rezerwowi bramkarze niż zastępcy reprezentanta Włoch.
Czachowski: - Tu jest ten haczyk. Di Lorenzo to postać fundamentalna dla tego zespołu i Bartkowi byłoby ogromne trudno wskoczyć do składu, zwłaszcza na początku. Trafiłby do wielkiego klubu, lidera Serie A, dostałby pewnie bardzo dobry kontrakt, ale musiałby rozpocząć od ławki rezerwowych.
Według włoskich mediów dla Luciano Spallettiego Bereszyński miałby być przede wszystkim rywalem Di Lorenzo i nie byłby widziany w roli lewego obrońcy. Tam o miejsce rywalizują Mario Rui i Mathias Olivera.
- Dla Napoli byłby to świetny interes, bo dostaliby bardzo solidnego i sprawdzonego w Serie A obrońcę, który zabezpieczyłby sytuację. Na miejscu Bartka bardzo spokojnie bym to jednak przemyślał. Zimą w Serie A robi się sporo transferów i jestem przekonany, że inne kluby też patrzą w jego kierunku - tłumaczy były zawodnik m.in. Udinese Calcio.
Jedyna szansa w karierze?
Sprawa nie jest więc tak oczywista. Być może taka oferta już się Bereszyńskiemu nie trafi i jego wybór byłby zrozumiały - zamiast widma spadku z Serie A może czekać go w maju szalona feta na ulicach Neapolu, gdzie na mistrzostwo Włoch czeka się od 1990 roku. Gdyby scudetto wróciło do miasta, jego nazwisko na zawsze byłoby już tam dobrze kojarzone.
Z drugiej strony problemy z obsadą lewej strony obrony miałaby reprezentacja Polski. Niegrający Bereszyński mógłby znów być tylko rezerwowym w kadrze, niezależnie od tego, kto będzie jej selekcjonerem. A już w marcu Biało-Czerwonych czekają dwa kluczowe mecze (z Czechami i Albanią) w eliminacjach do mistrzostw Europy.
Co przeważy sprawę?
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty