Senny mecz i malowanie trawy na zielono, ale Szwajcaria zaczyna swój marsz według planu

PAP/EPA / Noushad Thekkayil  / Na zdjęciu: Breel Embolo (z lewej) cieszy się z gola
PAP/EPA / Noushad Thekkayil / Na zdjęciu: Breel Embolo (z lewej) cieszy się z gola

Mundiale uwielbiają takie historie. Breel Embolo, napastnik ze Szwajcarii, na początku drugiej połowy meczu z Kamerunem wpakował piłkę do siatki, ale zamiast eksplodować z radości, stanął jak zamurowany, skierował ręce ku górze. Powód był oczywisty.

Z Dohy Paweł Kapusta

Dla kilku piłkarzy reprezentujących Szwajcarię mecz z Kamerunem mógł mieć ze względu na ich pochodzenie dodatkowy podtekst. Denis Zakaria ma przecież kongijsko-sudańskie korzenie, Djibril Sow i Noah Okafor - senegalskie, a Manuel Akanji nigeryjskie, ale prawda jest też taka, że wszyscy wymienieni urodzili się już w Szwajcarii. Inaczej jest w przypadku Embolo, który nie dość, że pochodzi właśnie z Kamerunu, to na dodatek tam się urodził i spędził pierwsze lata życia.

Do Europy wyjechał z matką, dopiero gdy miał pięć lat. Przez Francję trafili ostatecznie do Szwajcarii, tam zbierał piłkarskie szlify i stał się wytworem tamtejszej myśli szkoleniowej. Zachwycał już jako nastolatek w FC Basel, później strzelał w lidze niemieckiej w Schalke i Borussii Moenchengladbach, od niedawna jest piłkarzem Monaco. Strzelony przez niego gol musiał więc smakować wyjątkowo.

Opowieść o kadrze Szwajcarii to opowieść o różnorodności, ale też sumiennej, systematycznej, dobrze wykonywanej robocie. To bez wątpienia jeden z tych zespołów, które podczas mundialu w Katarze mogą realnie myśleć nie tylko o wyjściu z grupy (to dzieje się przecież systematycznie na wielkich turniejach), ale też namieszaniu w fazie pucharowej. W czwartek 1:0 wygrał faworyt i zrobił pierwszy kroczek w kierunku jasno wyznaczonego przed startem tego turnieju celu, znalezienia się w najlepszej ósemce mundialu. Nie jest to wcale takie nierealne, skoro podczas Euro Szwajcarzy byli w stanie wyeliminować aktualnych mistrzów świata Francuzów, a podczas eliminacji do mundialu pobili w grupie aktualnych mistrzów Europy, Włochów.

ZOBACZ WIDEO: Eksperci liczą na reakcję Lewandowskiego. "Na pewno będzie wkurzony"

Trzeba jednak uczciwie oddać, że nie było chyba jak na razie na tym mundialu bardziej sennego meczu. Na pewno był to też efekt atmosfery, jaka panowała podczas meczu na trybunach. Już godzinę przed pierwszym gwizdkiem widać było, że stadion na pewno się nie zapełni do ostatniego miejsca. Nie było zmasowanego szturmu kibiców ani jednej, ani drugiej drużyny, bardziej można było mówić o pojedynczych grupkach.

Efekt był taki, że kolejny już raz zdarzyło się podczas tego turnieju, że organizator zakłamuje rzeczywistość w przypadku liczby kibiców na trybunach. Gołym okiem widać było bowiem podczas starcia Szwajcarii z Kamerunem, że wolnych pozostaje cała masa krzesełek. Stadion Al Janoub w Al-Wakrze mieści troszkę ponad 44 tysięcy kibiców, z kolei spiker poinformował, że na trybunach zjawiło się 39 tysięcy fanów. Wydaje się, że jest to po prostu nierealne. Kolejny więc raz mieliśmy podczas tego mundialu malowanie trawy (a może bardziej pasowałoby - piasku) na zielono.

Swoją drogą, los spłatał tym razem ciekawego psikusa, bo w grupie G znalazły się się aż trzy zespoły, które walczyły ze sobą przed czterema laty na mundialu w Rosji: Szwajcarię, Brazylię i Serbię. Wówczas do fazy pucharowej przedostali się Brazylijczycy i Szwajcarzy. Brazylia turniej zacznie w czwartek o godzinie 20 meczem z Serbią.

CZYTAJ TAKŻE:
FIFA prowadzi postępowanie po meczu Polski
Rosjanie wskazali, komu kibicują na mundialu. "Bratni naród"

Źródło artykułu: