W sumie dobrze, że się odbył ten cały spektakl z powołaniem kadry, to przynajmniej jakieś emocje mundialowe się pojawiły. Bo mam wrażenie, że w tym smutnym listopadzie nikt jeszcze o mistrzostwach świata nie myślał, raczej utrzymywał się klimat zaduszkowy.
Mgły, chmury, deszcz, droga na Ostrołękę... Nuda. Nic się nie dzieje. W sumie nic dziwnego, przecież mundiale to się robi w czerwcu. No, ale teraz, przy powołaniach, trochę się już zagotowało. Kibice się nakręcili, jakbyśmy już jakiś mecz na turnieju wygrali.
Bukmacherzy wypłacają kasę tym, którzy skład trafili, powołani się cieszą, skreśleni płaczą. Każdy ma swoją opinię czy selekcjoner zrobił źle czy dobrze, ale nikt z nas nie ma nic do gadania. Jego decyzja.
ZOBACZ WIDEO: Fenomenalny gol Podolskiego, ostatnia prosta do mundialu, wielka seria Lewego przerwana - Z Pierwszej Piłki #25
Taka selekcja nigdy nie jest łatwa pod względem emocjonalnym. Czasem trzeba wybierać pomiędzy pragmatyką a ludzkimi uczuciami. Ja miałbym problem, czy zabrać sympatycznego Kamila Grosickiego, który jest przecież duszą tej reprezentacji, wszyscy go lubią i nikomu nie przeszkadza, że czasem coś nabroi albo zawali. Traktuje się go jak młodszego brata - urwisa, na którego zawsze trzeba wziąć poprawkę.
Tylko czy zabierać do Kataru "Grosika", czy jednak wziąć chłopaka, który nie schodzi ze sceny, a dopiero na nią wchodzi. Jak na przykład Michał Karbownik, który na lewym wahadle (lub lewej obronie) byłby idealną alternatywą dla Nicoli Zalewskiego? Ja nie kupuję zapewnień Michniewicza, że Grosicki nie jedzie na mundial jako "Atmosferić", bo przecież do tej pory selekcjoner korzystał z Kamila w meczach reprezentacji bardzo oszczędnie, żeby nie powiedzieć wprost: prawie nie korzystał.
Na dzisiaj lepszymi skrzydłowymi są zarówno Michał Skóraś, jak i Jakub Kamiński, więc opowieści Michniewicza, że Kamil może dać impuls na mistrzostwach, należy włożyć na tę samą półkę z książkami, gdzie stoi już "Bajka o żelaznym wilku".
Wolałbym, żeby Michniewicz powiedział szczerze - ale w to akurat, to on mocny nie jest - że chłopaki chcieli Kamila i każdy kibic by to zrozumiał. Tak jak rozumiem, że selekcjoner ciągnie za uszy zarówno Szymona Żurkowskiego jak i Mateusza Wieteskę, choć sportowo to się nie broni. Że Michniewicz powoła Żurkowskiego stało się jasne, kiedy od kilku dni, nagle zaczął publicznie opowiadać, że fakt iż ktoś nie gra w klubie nie może przesądzać o skreśleniu tego zawodnika.
"Bo każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie". A wcześniej mówił całymi miesiącami coś dokładnie przeciwnego. Jak widać narracja zmienia się w zależności od potrzeb.
Przywiązane Michniewicza do Wieteski jest kliniczne, ale też to rozumiem. Mimo iż ta kandydatura sportowo się zupełnie nie broni, bo akurat deficyty byłego stopera Legii zna każdy kibic Ekstraklasy, który widział choć jeden mecz warszawskiej drużyny.
Wystarczyło, że "Wietes" dostał piłkę za plecy i było po chłopie. I to przecież na poziomie cieniutkiej polskiej ligi. To co on może zagrać na poziomie mistrzostw świata?
Ale Wieteska to "żołnierz" Michniewicza, przeszedł z nim cały szlak bojowy "od Lenino do Berlina" i zawsze - czy to w młodzieżówce czy w Legii - był wobec trenera lojalny. To również jest reprezentant, z którego trener - mimo problemów innych stoperów, Kamila Glika i Jana Bednarka - korzysta bardzo skromnie i dyskretnie. Co też jest wielce wymowne.
Zabranie do Kataru Artura Jędrzejczyka mnie nie oburza. Wiadomo, po co - i dlaczego jedzie. Nie rozumiem tylko jednego. Jak Michniewicz, mając dwóch podstawowych stoperów (Glika i Bednarka) od dłuższego czasu bez gry, nękanych różnymi słabościami, mógł przegapić takiego kandydata na stopera jak Rafał Augustyniak. Legionisty nie było już w szerokiej kadrze 47 piłkarzy, choć łatwo tam znaleźć kilka "kosmicznych" wynalazków.
Augustyniak jest silny, dobrze zbudowany, świetny motorycznie, dynamiczny i ma znakomity odbiór piłki. Perfekcyjnie gra wślizgiem, ale nie musi go często stosować (jak Wieteska czy Jędrzejczyk), bo jest piłkarzem szybkim, potrafi dogonić rywala. Dobre warunki fizyczne (185 cm) pozwalają mu być skutecznym w powietrznych pojedynkach, a gra głową jest jego silną stroną.
Jest mocny mentalnie i ma coś, czego nie mają wszyscy inni stoperzy kadry - pewnie i dobrze wyprowadza piłkę sprzed własnej bramki. Robi to nawet pod kryciem rywala. Nie pęka. I takiego piłkarza Michniewicz nie bierze ma mundial? Bo co? Za mało był lansowany? Bo nie był promowany przez media? Cóż, selekcjoner powinien widzieć więcej.
To najgrubsze przeoczenie Michniewicza. Nie miało to się prawa wydarzyć. Bo przecież czasu miał dużo. Podróżował po Europie, jeździł po Polsce, robił sobie zdjęcia z eks selekcjonerami. A to obejrzał kominek u Piechniczka, a to flintę u Janasa. Fajnie, fajnie. Szkoda, że zabrakło czasu by zauważyć reprezentacyjną formę u Augustyniaka. Przecież Jędrzejczyka czy Wieteskę - przy całym dla nich szacunku - to on chowa do kieszeni.
Selekcjoner może na mundial zabrać kogo chce. Jeśli ma taki kaprys to nawet sąsiada z klatki obok, z którym chodzi na wieczorne spacery. Bo na etapie selekcji trener zawsze się wybroni. Tylko później jego musi wybronić wynik na turnieju.
Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty