Dobrze oglądało się środowe spotkanie Sandecji Nowy Sącz ze Śląskiem Wrocław w 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski w Niepołomicach. Ostatni zespół w tabeli Fortuna 1. Ligi postawił trudne warunki ekipie z PKO Ekstraklasy.
Przyjemnie było do czasu, bowiem podczas serii rzutów karnych zawodnicy Stanislava Vargi zeszli z boiska. Powodem miały być rasistowskie odzywki kibiców Śląska w kierunku Elhadji Maissa Falla, kiedy ten wykonywał "jedenastkę" (więcej przeczytasz TUTAJ).
Sędzia zakończył przedwcześnie spotkanie, a tuż po nim wywiadu w Polsacie Sport udzielił bramkarz wrocławian, Rafał Leszczyński. Golkiper odniósł się do całej sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski rozczarowany Barceloną? "Jest wręcz przeciwnie!"
- Pierwszy raz się spotkałem z taką sytuacją, że drużyna po prostu zeszła z boiska. Na pewno dla tego zawodnika nie była to łatwa sytuacja, ale z drugiej strony myślę, że jak 60 tysięcy ludzi na stadionie krzyczy, żeby kogoś zdeprymować, to nie jest to nie wiadomo jaka sytuacja - powiedział piłkarz.
- Byliśmy bardzo zaskoczeni, tym co się wydarzyło. Myślę, że nikt w historii Pucharu Polski chyba czegoś takiego nie przeżył. Dziwna sytuacja, nie pozostaje nic innego jak przyjąć to, co się wydarzyło i tyle. (...) Wydaje mi się, że ta sytuacja mocno przyćmiła całe widowisko i będzie to szeroko komentowane. Przykre, ale my jako zawodnicy nie mieliśmy na to wpływu - dodał.
Cała sprawa będzie miała zapewne ciąg dalszy. O wszystkim zadecyduje Polski Związek Piłki Nożnej, który zbada dokładnie sytuację z meczu Sandecja Nowy Sącz - Śląsk Wrocław w 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski.
Zobacz też:
Wieczór niespodzianek. Faworyci poza pucharem
Manchester City udowodnił wyższość nad Chelsea. Pokaz nieskuteczności "The Blues"