Pod koniec lipca w meczu FC Kopenhaga - Aalborg BK w Kamila Grabarę wpada jeden z rywali. Głową uderza w jego oczodół. Polski bramkarz ma problem. I to duży.
Kilka miesięcy po tym zdarzeniu - w rozmowie z Viaplay - przyznał, że od razu wiedział o powadze sytuacji.
- Moje oko było całkowicie zamknięte. Wiedziałem, że nie mam kości policzkowych. Czułem, że jeden ząb był luźny. To nie było świetne - przyznał.
- Właściwie okazało się to dość przerażającym doświadczeniem, ponieważ tak naprawdę nie pytali, jak się czuję i co się dzieje. Wszyscy sprawdzili mój wzrok - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być samobój roku. Aż złapał się za głowę
Grabara natychmiast został zmieniony i przewieziony do szpitala. - Później dowiedziałem się od chirurga, że mogłem stracić wzrok w jednym oku, a to całkiem normalne przy wielokrotnych złamaniach kości policzkowej ze względu na znajdujące się pod nią nerwy wzrokowe - oznajmił.
Polski bramkarz najtrudniejsze chwile ma już za sobą. Zdążył wrócić do zdrowia i do gry. Gdy tylko dostał zielone światło, natychmiast pojawił się w bramce duńskiego zespołu i zdążył nawet zostać bohaterem meczu Ligi Mistrzów z Manchesterem City, broniąc rzut karny Riyada Mahreza.
Grabara zresztą nie miał wątpliwości, że po powrocie do pełni zdrowia natychmiast wróci do bramki. - Nie widzę konkurencji na pozycję bramkarza. Mam wszelkie powody by sądzić, że jestem pierwszym bramkarzem drużyny FC Kopenhaga - mówił w rozmowie z "Tipsbladet".
Zobacz także:
Zmarnowana okazja. Taka sytuacja już się nie wydarzy
Maciej Rybus zagra jeszcze w reprezentacji Polski? Jego odpowiedź wszystko wyjaśnia