Litwini od samego początku wymuszali na rywalu sporą ilość strat. Zdecydowaną większość przechwyconych piłek zamieniali na punkty. Sami natomiast popełniali dużo mniej błędów własnych. Podopieczni Ramunasa Butautasa znakomicie spisywali się także na obwodzie. Z dystansu trafili aż 13 "trójek". Ich rywale natomiast zza linii 6,25 m przeprowadzili zaledwie 4 skuteczne akcje. Chińczycy w tym pojedynku mieli ogromne problemy ze skutecznością (36 procent w całym meczu). Obie drużyny natomiast bardzo podobnie walczyły na tablicach, skąd zebrały po 31 piłek. Azjaci bardzo często uciekali się do indywidualnych zagrań, które nierzadko kończyły się fiaskiem. Z kolei Litwini zaprezentowali zespołową koszykówkę, a grę znakomicie prowadził Sarunas Jasikevicius.
- Kiedy jesteśmy skoncentrowani, tworzymy dobry zespół. Jednak kiedy tracimy koncentrację gramy tak, jak w przegranym spotkaniu z Australią. Myślę, że to nie jest forma naszego życia. Byliśmy bardzo silni w Sydney, silni w Atenach. Wszystko rozgrywa się w 40 minut. Jesteśmy szczęśliwi. Czasami w innych sportach bywa tak, że w 10 sekund ważą się efekty czteroletniej pracy - wyznał Jasikevicius. Litwini znakomicie spisywali się na obwodzie, skąd trafiali ze skutecznością 42 procent. - To zawsze pomaga, kiedy wpadają 3-punktowe rzuty - dodał litewski rozgrywający, który okazał się najlepszym strzelcem swojego teamu w tym spotkaniu. Rzucił on rywalom 23 "oczka", a do tego dołożył jeszcze 6 asyst.
- W mojej opinii kluczem do zwycięstwa w tym meczu była dobra postawa w defensywie. Zaatakowiliśmy ich ze wzmożoną siłą, mieliśmy zawodników z przodu i z tyłu - mówił na pomeczowej konferencji Butautas.
W szeregach gospodarzy najjaśniejszym punktem w tym spotkaniu był Yao Ming. Środkowy Houston Rockets pod koszem bardzo często był podwajany. Jednak pomimo tego radził sobie całkiem nieźle w porównaniu do swoich partnerów z drużyny. Ming w całym spotkaniu zapisał na swoim koncie 19 punktów, 7 zbiórek oraz 3 asysty. Chiński wieżowiec zapytany na konferencji prasowej o to czy chciałby wystąpić na kolejnych Igrzyskach Olimpijskich, które odbędą się w Londynie, był nieco zaskoczony. - Nie jestem za stary? Następne igrzyska są za 4 lata licząc od teraz - skomentował.
Chińczyków do sukcesów będzie musiał jednak poprowadzić już inny trener. Litwin Jonas Kazlauskas zdecydował się bowiem ustąpić z funkcji pierwszego szkoleniowca drużyny, by powrócić do Europy. - Jonas był z nami przez cztery lata i doświadczył dwóch igrzysk olimpijskich. Wydaje się, że jego wysiłki w pewnym stopniu nie zostały zwieńczone. On bardzo ciężko pracował. Wierzę, że zobaczymy jeszcze jakiegoś trenera z Europy. Prawdę mówiąc miałem nadzieję, że Jonas zostanie, ale zrozumiałem, że on był zbyt daleko od swojej rodziny - wyznał środkowy chińskiej reprezentacji.
W pewnym sensie jednak Ming może mieć powody do radości. Podczas ceremonii otwarcia igrzysk był on chorążym swojej reprezentacji. Jego drużyna wygrała w Pekinie z Angolą i Niemcami, a środkowy Houston Rockets w każdym meczu był czołową postacią swojej ekipy. - Jestem bardzo szczęśliwy z olimpijskich doświadczeń. Miałem możliwość rywalizować z zawodnikami oraz drużynami wielkiego formatu. Na koniec nie prezentowaliśmy się najlepiej, ale teraz musimy się podnieść - zakończył Ming.
Robertas Javtokas, który w pojedynku przeciwko Chińczykom zdobył 6 punktów, a także zebrał 5 piłek, przyznał po meczu, że jego drużyna miała sporo problemów z liderem ekipy gospodarzy. - Nie mamy aż tak wysokich graczy. Pomimo tego nasi chłopcy bardzo na niego naciskali. Myślę, że mocno go tym zmęczyli - mówił Javtokas.