Może dlatego, że na mundialu nie gra Litwa. A markery zmęczeniowe to lepiej założyć kibicom zmęczonym grą tej kadry. Przecież bez markerów, komputerów i dronów widać było, że np. Krychowiak jest słaby. Ale trener jakby tego nie widział. I jeszcze kilku innych rzeczy. To tajemnica mundialu - jak śpiewał Bogdan Łazuka.
W poniedziałek Polska obudziła się na mundialowym kacu. Reprezentacja odpadła z turnieju, można zdjąć biało-czerwone "skarpety" z lusterek i wrócić do starej, porzuconej na chwilę, zabawy: wybieramy sobie fajną drużynę - ja wezmę Chorwację i Brazylię - i kibicujemy jej do końca mistrzostw ciesząc się pięknem futbolu. Bo mundial w wydaniu patriotycznym właśnie się skończył. W dużych sieciach handlowych - które jako pierwsze wyczuły, że z tą kadrą jest źle - od kilku dni trwa przecena na biało-czerwone flagi, koszulki, szaliki, czapeczki. Chętnych brak. Pewnie dlatego, że do 11 listopada mnóstwo czasu.
Dlaczego z dnia na dzień staliśmy się piłkarskimi bankrutami, którzy dali się nabrać i źle ulokowali swoje uczucia? Pytanie proste, odpowiedź trochę bardziej złożona i skomplikowana.
Śmieszą mnie porównania do przegranych mundiali 2002 i 2006. To jest prehistoria. Odniesieniem musi być turniej Euro 2016 i eliminacje do mundialu. Zaliczyliśmy potężny regres. Warto spytać o przyczyny. Co siedzi w głowach piłkarzy i selekcjonera?
Przygotowania? Zaraz się będzie sztab kadry bronił, że tzw. markery zmęczeniowe były ok, że testy pokazywały, iż wszystko jest w porządku. Znam tę śpiewkę, już ją słyszałem. Dlatego tu się nasuwa pytanie, jakie Kazimierz Górski zadał po mundialu w Korei Jerzemu Engelowi: "Skoro wszystko było tak dobrze, to czemu było tak źle?".
Mundial to jest taki turniej, na którym trzeba zagrać na 100-120 procent własnych możliwości. A kto w tej reprezentacji zagrał przynajmniej na swoim przyzwoitym poziomie? Jeden Pazdan?
Gdy odpadliśmy po dwóch remisach i porażce z Euro 2012, byliśmy wściekli. Wszyscy. Franciszka Smudę chciano zlinczować, albo wywieźć na furze gnoju, jak Jagnę w "Chłopach". Wydawało się, że tamten turniej to była dla reprezentacji Polski katastrofa. To co powiedzieć o mundialu 2018? Przecież - nie sądziłem, że to kiedyś napiszę - za Smudy na Euro graliśmy lepiej niż teraz w Rosji.
Dlatego akurat dziś nie rzucajmy się do Adama Nawałki z podziękowaniem za eliminacje i ostatnie 3 lata. To nie jest moment na kwiaty i bombonierki. Według Mateusza Borka, selekcjoner dostał 4 miliony złotych premii za awans na mundial, a mniej więcej drugie tyle dorobił na reklamach.
No to ja rozumiem, że za to, co było, to jesteśmy z selekcjonerem pięknie rozliczeni. Teraz zadaniem był mundial. Tu się trener nie popisał. Robił rzeczy, które są do niego kompletnie niepodobne. Jakby nam ktoś trenera podmienił. Na Senegal Nawałka wyszedł ultra-ofensywnie, przed Kolumbią zrobił rewolucję w składzie... A na mundial zabrał kilku ludzi bez zdrowia i formy i jeszcze Peszkę na dokładkę. Zostawił w kraju Makuszewskiego, Szymańskiego, Romanczuka, Żurkowskiego, Mączyńskiego, Frankowskiego... Przecież przyszłość reprezentacji nie kończy się na mundialu. Czy Nawałka o tym nie wiedział? Taki Szymański na pewno będzie grał w reprezentacji - czy będzie selekcjonerem Nawałka czy ktoś inny.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Jacek Gmoch rozżalony po meczu: Chciałem przeprosić wszystkich kibiców
Ten chłopak rozwinąłby się szybciej, gdyby pojechał na mundial. Zobaczyłby dużą imprezę, odbył 20 treningów z Robertem Lewandowskim, Kubą Błaszczykowskim czy Łukaszem Piszczkiem. Dotknąłby dużego futbolu. Jaka będzie korzyść dla polskiego futbolu z zabrania na mundial 33-letniego turysty Sławomira Peszki? Chciałbym się tego od trenera Nawałki dowiedzieć.
I skąd ten upór, żeby grać trójką w obronie, skoro nam to w ogóle nie wychodziło? Czemu trener nie czytał na mundialu gry? Czemu nie reagował lub reagował zbyt późno na wydarzenia na boisku? Co z przygotowaniem mentalnym?
Czuję w kościach, że czegoś jeszcze o tym ostatnim okresie w życiu kadry nie wiemy, gdzieś tu jest jakaś tajemnica mundialu. Bo w tej reprezentacji nagle zbyt wiele rzeczy wyglądało nienormalnie.
Na przykład ciężko było spokojnie patrzeć na ten patologiczny spektakl z rewitalizowaniem Kamila Glika. Tuż przed decyzją o zabraniu kontuzjowanego piłkarza na mundial, codziennie czytałem, że na Gliku rany się goją jak na psie, niesamowicie szybko. Każdego dnia był zdrowszy. Ale jak już do Rosji się załapał, to te ozdrowieńcze postępy przestały iść tak szybko. Można było przeczytać, że to jednak poważna kontuzja (jakby wcześniej była niepoważna), że bark boli (jakby wcześniej nie bolał), a filmiki - dostarczane przez menedżera dziennikarskim klakierom - o tym jak Kamil siedzi na kozetce i wymachuje ręką, przestały się pojawiać. Czy poznamy kiedyś prawdę o tajemnicy tego powołania? Zresztą decyzja o wpuszczeniu Glika na końcówkę meczu z Kolumbią w ogóle się nie broni. Jeśli był do gry gotowy, powinien wyjść w podstawowym składzie, jeśli nie - nie miał prawa wchodzić na boisko. Przy kontuzji Pazdana Nawalka miał na ławce jeszcze Artura Jędrzejczyka i tego swojego Cionka. Zresztą mógłby wejść ktokolwiek - mecz był już przegrany.
Zbigniew Boniek ofuknął dziennikarkę TVP, która uczyniła mu niewygodne wyznanie: "Gdy oglądałam ten mecz, chciało mi się płakać". Prezes jej na to: "A co pani myśli, że jak się pani chciało płakać, to pani to przeżywała bardziej ode mnie"?
Nie ma co... Klasa facet. A później Boniek opowiadał nam mecz. Że Kolumbia była lepsza. No podziwiam tę głębię analizy, ale prezes PZPN to ma Polakom wyjaśnić jedno: dlaczego?
Zbigniew Boniek - zanim wyjedzie na zasłużone wakacje - ma teraz chwilę, żeby zacząć sprzątać ten bałagan, którego jest współautorem. PZPN może już wziąć się za swoje podstawowe obowiązki. Do tej pory był raczej PZPR-em (Polskim Związkiem Pierwszej Reprezentacji). Zanim we wrześniu wrócimy z nowym obliczem kadry i - mam nadzieję - nowym selekcjonerem, można się zająć robotą. Przypominam, że bandyci w maju przerwali finał Pucharu Polski i nie pozwolili skończyć meczu o mistrzostwo kraju. Chętnie dowiedziałbym się, co w tej sprawie zrobił Boniek, co wylobbował, z kim się spotkał, jakie ma rozwiązania na zaczynający się za chwilę nowy sezon. Wielki parawan z napisem "reprezentacja Polski" właśnie mocno się skurczył, coraz trudniej się za nim chować. Boniek raczej człowiekiem roku 2018 w Polsce nie zostanie.
Może choć na osłodę "Przegląd Sportowy" wydrukuje raz jeszcze ten materiał z Bońkiem, z 19 marca 2018 roku, w którym prezes dumnie ogłasza miastu i światu: "Jesteśmy federacją, która wszystko robi dobrze". Jest lato, są wakacje, a kabareton się już skończył. Daliby coś do śmiechu.
Dariusz Tuzimek,
Futbolfejs.pl
Inne teksty