W meczu z Japonią parę środkowych obrońców reprezentacji Kolumbii tworzyli Davinson Sanchez (Tottenham) oraz Oscar Murillo (Pachuca FC). Już na kolejne spotkanie z Biało-Czerwonymi w podstawowym składzie może nie znaleźć się żaden z nich.
Według informacji WP SportoweFakty Jose Nestor Pekerman zdecyduje się na prawdziwą rewolucję. Zmiany mają dotyczyć także linii defensywnej, a Sanchez i Murillo stracą miejsce w wyjściowej "11". Zająć je mają Cristian Zapata (AC Milan) i Yerry Mina (FC Barcelona).
Jeśli rzeczywiście ten drugi znajdzie się w składzie Kolumbijczyków, będzie to dobra wiadomość dla reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Nerwowo w polskim obozie. Oczekiwanie na rewolucję i schowani liderzy
23-latek jest zawodnikiem Barcelony, jednak to prawdopodobnie jedyne, czym może się pochwalić. W tym sezonie jego występy w drużynie Dumy Katalonii przyprawiały kibiców o ból zębów.
Mina trafił na Camp Nou w styczniu tego roku. Wiosną pojawił się na boisku zaledwie pięć razy, jednak nie było w tym przypadku. Bo gdy już był na murawie, prezentował się fatalnie. Już po pierwszych meczach dziennikarze surowo oceniali Kolumbijczyka, który robił błędy w najprostszych sytuacjach.
Tutaj na pierwszy plan wysuwa się spotkanie z Levante. Yerry Mina chciałby zapewne wyrzucić z pamięci wieczór 13 maja tego roku. FC Barcelona niespodziewanie przegrała w Walencji 4:5 (1:2), a przy każdej z bramek palce maczał właśnie reprezentant Kolumbii.
Po tym spotkaniu katalońscy dziennikarze zrównali z ziemią obrońcę, nazywając najgorszym transferem Barcelony ostatnich lat i porównując do Dmytro Czychrynskiego, sprowadzonego tam przez Josepa Guardiolą. Ukrainiec okazał się wielkim niewypałem, a Mina idzie w jego ślady.
Po spotkaniu z Levante dziennikarze największych hiszpańskich gazet "AS" i "Marca" nawet nie wystawili mu żadnej noty. Uznano bowiem, że jego występ był tak tak zły, że nie było dla niego skali.
Dalszy los zawodnika na Camp Nou jest niewiadomą, a decydujące będą najbliższe miesiące. Najpierw jednak czeka go starcie z Robertem Lewandowskim i pozostałymi reprezentantami Polski. Jeśli kilka tygodni temu dawał się ogrywać jak dziecko Emmanuelowi Boatengowi czy Enisowi Bardhiemu, w niedzielny wieczór w Kazaniu nie może być wiele lepiej.