- Liczyłem na to, bo dałem argumenty trenerowi. Cały czas utrzymywałem kontakt z trenerem i ze sztabem. Sytuacja była jasna: jeżeli będę grał i strzelał, szanse na moje powołanie wzrosną. Gdybym przesiadywał na ławce, to nie mógłbym mieć żalu do selekcjonera, że po mnie nie sięgnął - powiedział w rozmowie z Dariuszem Dobkiem z "Przeglądu Sportowego" Kamil Wilczek.
Tylko w tym roku Wilczek strzelił aż 17 bramek dla Brondby Kopenhaga. Jest w nieziemskiej formie i jego gole pozwoliły m.in. sięgnąć po Puchar Danii. W poniedziałek Broendby przegrało bardzo istotny mecz z FC Midtjylland (0:1), ale wciąż pozostaje liderem ligi duńskiej. Ma jednak tyle samo punktów co FC Midtjylland i lepszy stosunek bramkowy. Do zakończenia sezonu pozostały już tylko dwie kolejki. Broendby ma jednak najlepszy terminarz, ponieważ zagra z dwoma najgorszymi zespołami w grupie.
W listopadzie w meczu z Urugwajem Wilczek wystąpił od pierwszej minuty, ale nie zachwycił w tym spotkaniu. - Myślę, że ten występ miał swoje plusy i minusy. Nie było to wybitne spotkanie w moim wykonaniu, ale nie był to też występ tragiczny. Nie róbmy tragedii z tego, że nie wykorzystałem dwóch okazji. Tymczasem niektórzy ludzie zaczęli się zachowywać, jakby sami nigdy błędu nie popełnili... Zgadzam się z opinią, że jeśli napastnik nie strzeli gola, to jest problem. Ale jeszcze większy problem jest wtedy, gdy w ogóle nie dochodzi do sytuacji. Pamiętajmy też o tym, że Edinson Cavani zagrał w tym samym spotkaniu, a nie wiem, czy w ogóle oddał jakiś strzał na bramkę. Na dodatek nie graliśmy z przypadkowym zespołem, tylko z czołową drużyną świata i świetnymi piłkarzami, którzy na co dzień występują w największych klubach - dodał Wilczek.
Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik mają pewne miejsce w składzie na MŚ. Wydaje się, że numer 3 jest Dawid Kownacki, a o ostatni bilet powalczą Łukasz Teodorczyk, Krzysztof Piątek i wspomniany Wilczek.
ZOBACZ WIDEO Szaleństwo w meczu Levante - Barcelona. Dziewięć bramek i porażka mistrza Hiszpanii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]