We wrześniu ubiegłego roku Paulo Costa (13-1) poniósł swoją pierwszą porażkę w zawodowym MMA. Brazylijczyk przegrał z mistrzem kategorii średniej UFC - Israelem Adesanyą (20-0) po ciosach w drugiej rundzie. Po kilku miesiącach 29-latek zdecydował się opowiedzieć o szokujących przyczynach tej klęski.
- Byłem trochę pijany, kiedy walczyłem. Może miałem kaca. Nie mogłem spać z powodu skurczów w nogach. Walka odbyła się w Abu Zabi, o 9 rano czasu lokalnego. Musieliśmy więc wstać o 5, aby przygotować się, rozciągnąć, owinąć ręce, a nie spałem do 2:30. Żeby zasnąć wypiłem wino, za dużo. Wypiłem całą butelkę, żeby mnie odcięło - wyznał na swoim kanale na YouTubie.
Costa za całą sytuację obwinia tylko siebie. - To był mój błąd i nie winię nikogo innego, to było coś, co sam postanowiłem zrobić. Wypiłem szklankę i nie udało mi się zasnąć. Dwie szklanki nie zadziałały. Pół butelki też nie - dodał Brazylijczyk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zuluzinho w akcji. Brutalny nokdaun
Już 17 kwietnia Costa zmierzy się z innym byłym pretendentem do tytułu w wadze średniej - Robertem Whittakerem (22-5). Jak sam zaznacza, w przyszłości liczy jednak na rewanż z Adesnayą.
Nigeryjczyk, po tym jak dwukrotnie obronił tytuł mistrzowski, postanowił zdobyć pas także w cięższej kategorii. Z tego względu już w najbliższą sobotę zmierzy się z mistrzem UFC w wadze półciężkiej, Janem Błachowiczem (27-8).
Czytaj też:
-> Jan Błachowicz pokazał swój makabryczny talizman. Jego historia budzi grozę
-> Jan Błachowicz przewiduje walkę z Adesanyą. Wskazał, w jaki sposób wygra