MMA. FFF 2. Piotr Świerczewski - Greg Collins. "Świr" nie spodziewał się trzyrundowej walki. "Może dojdzie do rewanżu"

Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Piotr Świerczewski
Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Piotr Świerczewski

- Nie spodziewałem się, że walka potrwa pełne trzy rundy i że Greg postawi takie warunki. Może dojdzie do rewanżu. Ktoś musi polec - powiedział Piotr Świerczewski po swoim zwycięskim debiucie w MMA na gali FFF 2 w Zielonej Górze.

W tym artykule dowiesz się o:

W walce wieczoru były reprezentant Polski w piłce nożnej pokonał na punkty biznesmena zajmującego się tuningowaniem aut, znanego z telewizyjnego show "Odjazdowe bryki braci Collins".

Starcia zawodników, którzy na co dzień mają niewiele wspólnego ze sportami walki, zazwyczaj kończą się w ciągu kilkudziesięciu sekund, a poza pierwszą rundę wychodzą bardzo rzadko. Dlatego trzyrundowy pojedynek "Świra", w którym o werdykcie orzekali sędziowie punktowi, był dla wszystkich dużym zaskoczeniem.

- Też się tego nie spodziewałem - przyznał Świerczewski w rozmowie z Polsatem Sport zaraz po zakończeniu starcia. - Nie spodziewałem się też, że Greg postawi takie warunki. Spodziewałem się, że będę więcej kopał i te moje low kicki będą zabójcze. Tymczasem więcej kopał i można powiedzieć, że walczył moją bronią - mówił o walce uczestnik piłkarskich mistrzostw świata w 2002 roku.

ZOBACZ WIDEO: Klatka po klatce (on tour): Mamed Chalidow wskazał powód porażki na KSW 52

W ciągu dziewięciu minut pojedynku obaj zawodnicy mieli trudne momenty i znajdowali się na krawędzi przegranej. Świerczewski dwa razy został obalony, ale był aktywniejszy od swojego przeciwnika i długimi momentami spychał go do defensywy. Sędziowie docenili jego postawę, przyznając mu zwycięstwo.

Czytaj także:
FFF 2. Paweł "Trybson" Trybała - Damian Kostrzewa. Celebryta rozbił byłego szczypiornistę
FFF 2. Filip Bątkowski - Hubert Sulewski. Starszy szeregowy lepszy od porucznika!

- Nie mogłem dopaść rywala ani dobrze go trafić. Uciekał po całym ringu i umiejętnie wchodził mi w nogi - pochwalił Collinsa Świerczewski. Dodał, że walka była bardzo wyrównana. - Dziękuję mojemu teamowi. Dedykuję zwycięstwo jemu, moim przyjaciołom i wszystkim tym, którzy oglądali walkę - powiedział.

Były piłkarz m.in. Olympique Marsylia i Bastii dodał, że nie wie jeszcze, czy stoczy kolejną walkę w MMA. - Może dojdzie do rewanżu z Gregiem. Ktoś musi polec. Na punkty to nie to samo, co przez nokaut. Myślę, że obaj byśmy tego chcieli - stwierdził 47-letni nowicjusz w MMA. Na zakończenie powiedział jeszcze, że nie namawia swoich kolegów piłkarzy do wchodzenia do klatki. - To jest miejsce dla mnie. Na razie się tutaj nie pchajcie - poradził im.

Greg Collins, a właściwie Grzegorz Chmielewski, był rozczarowany werdyktem sędziów. - W głowie miałem, że wygrałem na punkty. Miałem dwa obalenia, które są punktowane. Sędziowie znają się jednak lepiej niż ja i pewnie to oni mają rację - podkreślił.

O swoim rywalu Collins wyrażał się z dużym szacunkiem. - Piotrek, bardzo ci dziękuję za podjęcie rękawicy. Jesteś dużo starszy ode mnie, oglądałem cię w reprezentacji i mam do ciebie bardzo dużo szacunku. Piłkarz trochę mnie skopał. Idę do domu, będę ćwiczył dalej. Mam nadzieję, że was nie zawiedliśmy - powiedział. Gdy mówił, podszedł do niego uśmiechnięty Świerczewski i serdecznie się z nim wyściskał.

Źródło artykułu: