Jan Błachowicz, kiedy w 2014 roku podpisywał kontrakt z UFC, przechodził do amerykańskiej organizacji jako wielka nadzieja fanów na zawojowanie dywizji do 93 kg. Jako były mistrz KSW miał udowodnić w niej legendarną polską siłę. Huraoptymizm po świetnym debiucie z czasem przerodził się jednak w rozczarowanie i obecnie bilans walk "Cieszyńskiego Księcia" w UFC to 4 porażki i tylko 2 wygrane.
Trzeba przyznać, że UFC od samego początku znała potencjał byłej gwiazdy KSW i już w pierwsze walce zestawiła go z mocnym Ilirem Latifim. Również jego kontrakt z organizacją zarządzaną przez Danę White'a był wówczas najwyższy z wynegocjowanych przez Polaków. Piękny nokaut na Szwedzie jeszcze bardziej rozbudził oczekiwania polskich fanów wobec Błachowicza, a UFC oparła głownie na nim sprzedaż biletów na pierwszą galę w Polsce. O ile w debiucie o presji nie było mowy, bo Błachowicz do pojedynku nie przystępował jako faworyt, tak później czynnik ten już występował i najwyraźniej nie odbił się on na nim pozytywnie.
Porażki kolejno z Jimim Manuwą w Krakowie i Coreyem Andersonem sprowadziły Błachowicza i polskich fanów na ziemię. Częściowo jego pozycję odbudowała wygrana z Igorem Pokrajacem w Zagrzebiu i przełamanie złej passy miało być ponownym początkiem drogi Polaka na szczyt w UFC. W kolejnej walce od razu rzucono go jednak na głęboką wodę i skonfrontowano w cenionym Alexandrem Gustafssonem. Głośny w Europie hit mógł znacznie wywindować Błachowicza w rankingu, jeśli ten zatrzymałby powracającego do MMA Szweda. Niespodzianki jednak nie było, choć Błachowicz zaprezentował się w Hamburgu godnie na tle byłego pretendenta do tytułu.
Ostatni rywal byłego zawodnika KSW, Patrick Cummins, miał być, podobnie jak Pokrajac, kolejnym rywalem na przetarcie dla 34-latka, ale niespodziewana porażka spowodowała, że jego pozycja w UFC została mocno zagrożona. Kto wie, czy gdyby nie fakt, iż UFC zorganizuje drugą galę w Polsce, to Amerykanie już w kwietniu nie pożegnaliby się z Polakiem?
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #10: Różalski o problemie znęcania się nad zwierzętami w Polsce
[color=#000000]
[/color]
Pewne jest jedno - w Gdańsku wygrana z mniej doświadczonym Davinem Clarkiem jest konieczna, aby po 21 października Jan Błachowicz nie szukał nowego pracodawcy. W każdym z przegranych starć z UFC czegoś zabrakło - raz kondycji, techniki czy doświadczenia. Teraz czas wyciągnąć wnioski z porażek i udowodnić, iż jest się czołowym zawodnikiem swojej kategorii na świecie. Potencjał "Cieszyńskiego Księcia" podkreślało już wielu wybitnych ekspertów, ale same dotychczasowe walki w UFC tego nie pokazały. Warto też utrzeć nosa bukmacherom, którzy więcej szans na wygraną w Trójmieście dają młodszemu Amerykaninowi.
Waldemar Ossowski
Inne testy autora >>>