Marcin Tybura do klatki UFC wejdzie po raz czwarty. Po nieudanym debiucie w kwietniu 2016 roku odniósł on dwa zwycięstwa z rzędu - najpierw znokautował fenomenalnym wysokim kopnięciem Viktora Pestę, a w marcu 2017 roku również przez nokaut odprawił Luisa Henrique Barbosę.
W najważniejszej walce w karierze Polaka jego przeciwnikiem będzie Andrei Arlovski, który po raz pierwszy pod szyldem UFC pojawił się w 2000 roku. Weteran i legenda MMA zrobi wszystko, aby zakończyć serię porażek, którą rozpoczął na początku 2016 roku.
Jakub Madej, WP SportoweFakty: Do walki tak naprawdę kilkadziesiąt godzin. Jak się pan czuje, jak atmosfera na miejscu i jak podoba się sam Singapur?
Bardzo dobrze się czuję, na nic nie mogę narzekać. Aklimatyzacja przebiegła pomyślnie, robiliśmy mocniejsze treningi, wstaję wypoczęty. Właściwie to jestem już gotowy do walki, czekam tylko na gong. Generalnie Singapur to świetne miejsce, jestem pierwszy raz i jest tu bardzo ciekawie. Nigdy nie widziałem takiego miejsca, polecam wszystkim.
ZOBACZ WIDEO Różalski zdradza, co sądzi o polityce
Kolejne pojedynki, kolejne kraje - to chyba też duży plus bycia zawodnikiem UFC?
Absolutnie. Gdybym nie był zawodnikiem, to prawdopodobnie nie miałbym szans na odwiedzenie takich miejsc, a jak jest taka możliwość, to bardzo się cieszę.
Przechodząc do samego pojedynku, jak pan podchodzi do walki z prawdziwą legendą tego sportu? Będzie to pana najpoważniejszy rywal w dotychczasowej karierze?
Jak najbardziej tak. Przede wszystkim najmocniejszy rywal, legenda sportów walki, a poza tym jest numerem ósmym w rankingu UFC. Nie mierzyłem się z nikim tak wysoko notowanym. Dodatkowo Arlovski jest byłym mistrzem w wadze ciężkiej, więc to zdecydowanie najważniejsza walka w mojej karierze.
W momencie otrzymania oferty zastanawiał się pan chwilę nad przyjęciem jej czy nazwisko rywala sprawiło, że nie było chwili zawahania?
Nie, tak naprawdę nie było dłuższego zastanowienia się. Jedynie chwilkę trwał przepływ informacji pomiędzy mną, menedżerem a trenerem i od razu się zgodziliśmy.
O Arlovskim mówi się często w kontekście "szklanej szczęki". Jak pan do tego podchodzi i czy swoich szans będzie pan szukał przede wszystkim w tej płaszczyźnie?
Wiadomo, nikt tego nie ukrywa, że on ma słabą szczękę. Często wchodziły ciosy, które nie wyglądały na nokautujące, a jednak go kończyły, więc coś w tym jest. Plan na walkę jest, ale na pewno nie będę od razu rzucał się po nogi i go przewracał, bo cały czas robię postęp w stójce i chciałbym się tam sprawdzić. W zależności od tego, jak będzie wyglądała walka i jej przebieg, to z narożnikiem będziemy podejmować decyzję, co robić dalej. Pierwsze minuty rozpoczną się w stójce i zobaczymy, jak to wygląda.
Ewentualna wygrana z Arlovskim może spowodować, że na UFC w Gdańsku zobaczymy pana z naprawdę głośnym i mocnym nazwiskiem. Jak się pan na to zapatruje?
Jasne, byłoby świetnie zawalczyć przed polską publicznością po trzech albo czterech latach odkąd walczę za granicę. Jeśli pojawiłaby się jakaś ciekawa oferta, to oczywiście chciałbym wystąpić w Gdańsku.
Na grafikach promujących sobotnie wydarzenie brakuje wizerunku pana i przeciwnika, mimo, że walczycie w drugim najważniejszym pojedynku. Jak pan reaguje na coś takiego?
Nie zwracam na to w ogóle uwagi. To jest element promocyjny UFC. Mają swoich ludzi od marketingu i widocznie tak sobie to wszystko wymyślili. Oni płacą zawodnikom za walki, a jak podchodzą do promocji i jak na niej zarabiają, to już ich sprawa.
Arlovski ostatnio wrzucił na swojego Instagrama zdjęcie, gdzie w tle znajduje się pan w koszulce z napisem "Pitbull". Widział pan to zdjęcie?
Tak, ja nie śledzę jego profilu, ale ktoś mi podesłał. Minęliśmy się w biurze UFC w hotelu po prostu. Nie mam z tym problemu.
Ale to chyba dobrze, że nie ma pomiędzy wami złej krwi, bo pan lubi podchodzić do swoich walk spokojnie?
Nie lubię "trash talku", ale z otwartymi ramionami się do niego nie pchałem, żeby się przytulać. Po prostu się minęliśmy, a on zdążył zrobić zdjęcie.
Jak wyglądają te ostatnie dni do samego pojedynku?
Robimy jeden trening dziennie. W czwartek zostają sprawy medialne, gdzie organizowane są spotkania z reporterami na żywo. W piątek ważenie poranne i wieczorne, a w sobotę już walka.
Jeśli chodzi o wagę, to jak to na ten moment wygląda?
Mam około 111 kilogramów. Zawsze mniej więcej tyle ważyłem, może czasami 110 albo 112 kilogramów. Rzadko kiedy ważyłem mniej lub więcej, to jest taka moja naturalna waga.
Pana walka będzie transmitowana po godzinie 15:00 czasu polskiego. To chyba świetna sprawa dla zawodnika występować o tej godzinie? Polscy fani mogą wtedy w dzień obejrzeć pojedynek.
Dla mnie i fanów na pewno super. Jest weekend, można rozpalić grilla i oglądać UFC. Pierwsze piwko można otworzyć koło południa, bo gala zaczyna się około godziny 12:00. Nie wiem, jaka jest zapowiedziana pogoda, ale oby nie popsuła grilla z UFC.
Dziękuję bardzo i zapraszam wszystkich kibiców do oglądania walki na Extreme Sports Channel. Jest to bardzo ważna walka w polskim MMA, ja jestem bardzo dobrze przygotowany i myślę, że będzie ciekawa walka, więc warto ją obejrzeć na żywo.