Przypomnijmy, że po 3-rundowej batalii sędziowie punktowi nie byli zgodni co do werdyktu. Chorwat zwyciężył w stosunku dwa do remisu (29:28, 29:28, 29:29) i to on został pretendentem do tytułu w wadze półciężkiej (do 93 kg). Obóz Narkuna jednak walczy, a on sam udzielił nam wywiadu, w którym zakwestionował punktację pojedynku.
Przypomnijmy tylko, że Federacja KSW ma 48 godzin (od momentu wpłynięcia protestu) na podjęcie decyzji.
Artur Mazur: Jak oceniasz werdykt w swoim pojedynku z Goranem Reljiciem?
Tomasz Narkun: Jestem przekonany, że wygrałem. Podczas walki nie miałem wątpliwości co do werdyktu. Uważam, że to ja prowadziłem pojedynek, nadawałem mu ton, napierałem. Wydaje mi się, że on nie miał argumentów i dlatego byłem zdziwiony po ogłoszeniu werdyktu. Czułem się, jakby mnie ktoś walnął z pięści.
Pomówmy zatem o każdej rundzie z osobna. Jak ocenisz pierwszą?
- Uważam, że wygrałem tę rundę. To ja szybko sprowadziłem tę walkę do parteru, wywierałem pressing. Fakt, że on miał później pozycję z góry, ale z niej - moim zdaniem - nic nie wynikało. Ponadto próbowałem zapinać techniki kończące. Stąd też wzięło się jego obalenie.
Wspomniałeś o gilotynie. Czy dużo brakowało, żeby okazała się skuteczna?
- Kurczę, już tyle razy stosowałem tę technikę na zawodach i byłem pewien, że dopnę ją skutecznie. Zabrakło milimetra! Wiadomo, że podczas rozgrzewki i samej walki się pocimy, a to nie ułatwia zapięcia takiej techniki kończącej. Ciało jest śliskie. Gdyby Reljić nie był tak mokry, to na bank by odklepał tę gilotynę. Tym bardziej, że słyszałem, jak charczy i nie może oddychać. Tam naprawdę niewiele zabrakło.
Jak ocenisz drugie starcie? W ocenie dwóch sędziów punktowych je wygrałeś. W mojej - również.
- W tej rundzie go zdominowałem i to nie podlega dyskusji. Moim zdaniem Reljić był już na skraju nokautu, a jego oczy były błędne. Wiedziałem, że jest mój, ale jednak to przetrwał, bo jest po prostu doświadczony. W tym fragmencie moja dominacja była najbardziej widoczna. On zrobił tylko jedno obalenie.
Trzecią rundę jednak przegrałeś.
- OK, zgodzę się, że tę rundę przegrałem. Nie uważam, że przegrałem jakoś znacznie, bo nawet na Sherdog.com (fachowy serwis piszący o MMA - red.) byli specjaliści, którzy punktowali remis. Oczywiście nie będę się upierał, ale sędziowie, z którymi ja rozmawiałem też są zdania, że był remis. Ja jednak nie będę podważał punktacji w trzeciej rundzie. Nic nie pokazałem, oddałem pole, ponieważ byłem przekonany, że wygrywam. Uważałem tylko, żeby nie wpaść w jakąś niebezpieczną sytuację.
Protest jest złożony i teraz czekasz na decyzję. Nie wiadomo, czy zyska on poparcie w federacji. Czy jesteś gotowy do ewentualnego rewanżu?
- Oczywiście, że jestem gotowy. Złożyłem ten protest, żeby pokazać, że się nie zgadzam z punktacją. Nie podważałbym decyzji sędziów, gdybym wiedział, że ledwo przeżyłem, że byłem słabszy, że mnie obijał. Ja nie szukam sensacji. Chcę tylko, żeby inni sędziowie sprawiedliwie, jeszcze raz ocenili ten pojedynek. A jeśli federacja będzie chciała rewanżu, to ja w to w każdej chwili wchodzę. Możemy się bić na następnej gali.
Rozmawiał Artur Mazur, SPORT.WP.PL