W miniony piątek Szymon Kołecki stoczył 13. walkę w formule MMA. Był to jego drugi występ po długiej przerwie spowodowanej kontuzją kolana. Podczas gali Babilon MMA 51 mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów pokonał w swoim rodzinnym Ciechanowie Przemysława Mysialę. Ale nie samo zwycięstwo było oklaskiwane przez kibiców i ekspertów. 43-latek po raz kolejny zachwycił umiejętnościami w starciu z wymagającym i o wiele bardziej doświadczonym rywalem.
Nic więc dziwnego, że po zwycięstwie fani domagają się powrotu Kołeckiego do klatki KSW, w której walczył w latach 2019-2021. Co na to przedstawiciele największej polskiej organizacji MMA?
- Jak najbardziej widziałbym go w organizacji KSW. Szymon jest niesamowitym sportowcem. Walcząc z solidnymi zawodnikami na polskim i europejskim rynku, w tym wieku i jeszcze po tak ciężkiej kontuzji, robi na mnie ogromne wrażenie - odpowiada dyrektor sportowy KSW Wojsław Rysiewski w wywiadzie dla kanału "Klatka po klatce".
ZOBACZ CAŁY WYWIAD Z DYREKTOREM KSW:
Kontrakt nie do udźwignięcia?
Chwilę później matchmaker KSW studzi oczekiwania fanów. - Moim zdaniem nie ma szans, żebyśmy się dogadali finansowo. Oczywiście, moglibyśmy zapłacić niebiznesowe i nieadekwatne pieniądze w stosunku do późniejszego zarobku, ale nie jesteśmy już na to gotowi. Naszym zdaniem to się nie spina biznesowo - wyjaśnia.
Jego zdaniem nawet atrakcyjny dla kibica pojedynek Kołeckiego z Tomaszem Narkunem (były mistrz KSW również walczy poza organizacją) nie jest w stanie wygenerować zysku dla organizacji.
- Zaproponowaliśmy ten pojedynek na stawkach, które Szymon miał w poprzednim kontrakcie. On oczekiwał od nas jeszcze więcej niż miał w umowie. Finalnie nie wziął walki i zdecydował się na operację. Być może jest ktoś na tyle szalony, kto położy takie pieniądze. Nie jest też tajemnicą, że Szymon ma inne wymagania finansowe od KSW, a inne od innych organizacji. Być może w innej organizacji jest w stanie zawalczyć taki pojedynek za inne pieniądze. To jest pytanie do niego. Nie ma między nami spiny, jakiejś złej krwi, ale kierujemy się dobrem naszej firmy - twierdzi Rysiewski.
Co ciekawe, powrotem do KSW jest zainteresowany sam Kołecki, który aktualnie odpoczywa po zwycięskim, ale też wyczerpującym starciu.
- Z największą przyjemnością stanąłbym w klatce KSW ponownie, ale na razie dla organizacji mój kontrakt jest nie do udźwignięcia. Przynajmniej tak było do zeszłego roku. Być może teraz coś się zmieni. Mam nadzieję, że będą w stanie to udźwignąć, bo kiedyś dawali radę - mówi nam mistrz olimpijski.
Czy były sztangista mógłby jednak pójść na kompromis w kwestiach finansowych? - Ostatnia propozycja, którą dostałem od KSW, nie świadczyła o tym, że byłoby jakieś miejsce do rozmów. Jeśli pojawi się oferta, przy której takie pole się pojawi, to usiądę do stołu - wyjaśnia sam zainteresowany.
Powrót w lipcu?
Na brak ofert Kołecki jednak nie na rzeka. Jego obecny pracodawca, a więc organizacja Babilon MMA, już złożył ofertę kolejnego pojedynku. Jak przekonuje nasz rozmówca, oferta jest kusząca pod kątem sportowym, ale też finansowym.
- Mam propozycję od Tomka Babilońskiego, żeby w lipcu ponownie wejść do klatki i stoczyć dobrą walkę. Finanse też się zgadzają, bo są nawet większe niż te, które w zeszłym roku oferowała mi organizacja KSW. Jeżeli będę zdrowy i wszystko dokoła potoczy się optymalnie, to na pewno rozważę tę ofertę. Ale na pewno nie w tym i nie w przyszłym tygodniu, bo aktualnie mam sporo zajęć, a przy okazji też odpoczywam - zdradza nam Kołecki.
Utytułowany olimpijczyk stoczył w formule MMA 13 pojedynków, notując 12 zwycięstw i jedną porażkę. Pokonywał między innymi Łukasza Borowskiego, Damiana Janikowskiego, Martina Zawadę, Oliego Thompsona czy Mariusza Pudzianowskiego. Jedynym dotychczasowym pogromcą Kołeckiego pozostaje Michał Bobrowski.
Artur Mazur, WP SportoweFakty