Po kilku miesiącach w końcu wiemy, gdzie dołączy Francis Ngannou, który jakiś czas temu rozstał się z największą organizacją MMA na świecie - UFC, wakując przy okazji pas wagi ciężkiej.
Od teraz popularny "Predator" będzie występować pod sztandarem Professional Fighters League, co oficjalnie zostało już zakomunikowane. Co ważne - nie będzie on brał udziału w turnieju. Póki co nieznane są szczegóły dotyczące zarówno długości, jak i wartości podpisanego kontraktu. Nie wiadomo także dokładnie kiedy, ani naprzeciwko kogo stanie w klatce.
Oprócz gwarancji regularnych startów, szefostwo zapewniło mu także stanowisko prezesa w afrykańskim oddziale.
ZOBACZ WIDEO: Wzruszony Sebastian Przybysz. Pokazał, co dostał na gali KSW
Organizacja zapowiadała już, iż w przeciągu najbliższych lat zamierza wybrać się ze swoim wydarzeniem właśnie do Afryki, więc taki transfer może to nieco przyspieszyć.
Ważnym warunkiem, który musiał zostać spełniony, by Ngannou złożył podpis na umowie, był zapisek o braku blokowania możliwości występu w formule bokserskiej. Od dawna wiadomo, iż chce się on także sprawdzić z najlepszymi w pięściarstwie. Organizacja najwyraźniej więc była w stanie mu to zapewnić.
Kameruńczyk po raz ostatni widziany był w akcji na gali UFC 270, która rozegrała się w styczniu minionego roku. Zmierzył się wówczas z Cirylem Ganeem i przewalczywszy pełny dystans, finalnie jednogłośnie zwyciężył na kartach sędziowskich. Pod szyldem amerykańskiego giganta w przegranym polu zostawiał jeszcze takich zawodników, jak chociażby Stipe Miocic, Cain Velasquez, Curtis Blaydes, czy Junior dos Santos.
Czytaj także:
Bijące serce KSW. Serial dokumentalny "Materla. Lionheart" tylko na Viaplay!
Muradow niebawem wróci do klatki UFC