Grupa B: Zwycięstwa pewniaków

Zwycięstwami faworytów zakończył się pierwszy dzień olimpijskich zmagań koszykarzy w grupie B. Swoje mecze zwyciężyły ekipy Brazylii, Hiszpanii i Rosji. Z tymi ostatnimi przegrała drużyna gospodarzy.

Gospodarze Igrzysk Olimpijskich bardzo liczyli, że uda im się sprawić niespodziankę i pokonać faworyzowaną Rosję, ale ostatecznie to ekipa Davida Blatta zeszła z parkietu zwycięska, głównie dzięki fantastycznej dyspozycji w drugiej kwarcie spotkania.

Wielka Brytania rozpoczęła niedzielne starcie dość skutecznie. Rytm w ofensywie nadawał oczywiście zawodnik Chicago Bulls, Luol Deng, który już po pierwszej kwarcie miał na swoim koncie osiem oczek, a że nieźle sekundował mu pod koszem Joel Freeland, po inauguracyjnej kwarcie Rosjanie wygrywali nieznacznie, 24:19.

Co prawda nadal dobrze grał Deng, a w ataku parokrotnie pokazał się Pops Mensah-Bonsu, od 12. minuty na parkiecie niepodzielnie rządziła Rosja. Sygnał do ucieczki dał oczywiście nie kto inny, jak Andrei Kirilenko - skrzydłowy był za silny dla kryjących go defensorów i raz po raz znajdował drogę do kosza, często kończąc akcje swojej drużyny dynamicznymi wsadami. Tym samym Kirilenko już do przerwy miał 17 oczek, a Vitali Fridzon - dziewięć i Rosja prowadziła 49:34.

Po zmianie stron Brytyjczycy rzucili się do odrabiania strat, ale o ile ich gra w ofensywie wyglądała pozytywnie (pomimo tego, że była oparta tylko na Dengu i Mensah-Bonsu), o tyle defensywa została zupełnie zapomniana. Tym samym grający jak z nut Kirilenko momentalnie przekroczył barierę 20 oczek, swoją obecność kilkoma trafieniami zaakcentował także Alexey Shved i w 25. minucie na tablicy pojawił się rezultat 62:46. Sytuację dziesięcioma punktami w trzeciej odsłonie próbował ratować jeszcze Deng, ale był w stanie zmniejszyć straty jedynie do 11 oczek.

Ostatecznie Rosja rozmontowała gospodarzy turnieju 95:75, a Kirilenko pokonał Denga w strzeleckim pojedynku gigantów 35-24.

Rosja - Wielka Brytania 95:75 (24:10, 25:15, 22:24, 24:17)


Rosja
: Kirilenko 35, Shved 16, Fridzon 14, Mozgov 9, Kaun 5, Monya 4, Ponkrashov 4, Khryapa 3, Khvostov 3, Antonov 2, Karasev 0, Voronov 0

Wielka Brytania: Deng 26, Mensah-Bonsu 22, Freeland 13, Reinking 7, Clark 5, Sullivan 2, Achara 0, Archibald 0, Boateng 0, Johnson 0, Lenzly 0

Wydawać by się mogło, że gdy popełnia się mniej strat (9:13), notuje więcej przechwytów (6:3) i ma się w swoich szeregach koszykarza, który w 31 minut zdobywa 30 punktów na kapitalnej skuteczności 13/19 z gry, przegrać nie można. Niestety dla Chin, świetna gra Yi Jianliana nie wystarczyła i ostatecznie to Hiszpania cieszyła się z pierwszego triumfu w Londynie.

Zespół Sergio Scariolo rozpoczął niedzielne starcie dość ospale, więc inicjatywę na parkiecie przejęli ruchliwi Chińczycy, którzy w defensywie postawili strefę. Hiszpanom zajęło kilka minut zanim znaleźli właściwy rytm, ale gdy już to zrobili, wznieśli się na poziom nieosiągalny dla kraju z Dalekiego Wschodu.

Aktualni wicemistrzowie olimpijscy z Pekinu jeszcze w pierwszej kwarcie wyszli na nieznaczne prowadzenie, ale prawdziwy koncert dali w drugiej odsłonie. Siedem punktów w tej części zapisał na swoim koncie Juan Carlos Navarro a po pięć dodali Rudy Fernandez oraz Pau Gasol; Hiszpania wygrała tę część spotkania aż 34:24 i dzięki temu na przerwę schodziła z dwunastopunktową zaliczką.

I choć w trzeciej kwarcie nieco korzystniej wypadli podopieczni Boba Donewalda , Hiszpanie spokojnie kontrolowali przebieg meczu w czwartej kwarcie stawiając kropkę na "i". Bohaterem spotkania został wspomniany Pau Gasol, który do 21 oczek dodał 11 zbiórek, zaś Serge Ibaka miał 17 oczek, pięć zbiórek i trzy bloki.

Hiszpania - Chiny 97:81 (19:17, 34:24, 16:19, 28:21)

Hiszpania: P. Gasol 21, Ibaka 17, Navarro 14, Calderon 12, Fernandez 7, Sada 7, M. Gasol 5, San Emeterio 5, Rodriguez 5, Llull 2, Reyes 2, Claver 0

Chiny: Yi 30, Wang 15, Chen 12, Liu 9, Wang 8, Sun 3, Zhang 2, Zhu 2, Ding 0, Yi 0, Zhou 0

W połowie czwartej kwarty Marcelo Huertas po raz kolejny wymusił przewinienie  przeciwnika i stojąc na linii rzutów wolnych, podwyższył prowadzenie Brazylii do stanu 65:56. Dwie celne trójki Joe Inglesa oraz Davida Andersena sprawiły jednak, że Australia zmniejszyła zaliczkę rywala do tylko pięciu oczek (67:62), więc sprawa zwycięstwa pozostawała otwarta.

Co ciekawe, to właśnie Australijczycy lepiej rozpoczęli mecz, wygrywając przez pierwsze 14 minut. Brazylia wyszła na pierwsze prowadzenie dopiero w połowie drugiej kwarty dzięki trafieniu Andersona Varejao (25:24). Od tego momentu, podopieczni Rubena Magnano przejęli kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie i zaczęli systematycznie powiększać przewagę, która po 30 minutach sięgnęła siedmiu punktów - 56:49.

Ekipa Brenta Bennetta nie dawała jednak za wygraną, bardzo dobrze grał duet Ingles-Andersen, raz za razem punktował także Patrick Mills. To po jego trafieniu Australia zbliżyła się do Brazylii na tylko cztery oczka (67:71), a gdy grający dotychczas bezbłędnie Leandro Barbosa popełnił faul w ataku, który na łatwe dwa punkty zamienił Ingles, na tablicy wyników pojawił się rezultat tylko 73:71 dla Brazylii.

Bohaterem zespołu z kraju kawy okazał się jednak Huertas, który wymusił faul Millsa i pewnie egzekwując dwa rzuty wolne, zapewnił swojej ekipie cztery oczka przewagi na pięć sekund przed końcem. Rzut rozpaczy Matta Nielsena nie doszedł do celu.

Brazylia - Australia 75:71 (19:20, 17:15, 20:14, 19:22)

Brazylia: Barbosa 16, Huertas 15, Varejao 12, Nene 8, Splitter 7, Garcia 6, Machado 5, Giovannoni 4, Taylor 2, Torres 0, Vieira Sousa 0

Australia: Mills 20, Ingles 15, Andersen 14, Baynes 10, Dellavedova 6, Newley 3, Nielsen 1, Gibson 0, Worthington 0

Źródło artykułu: