Rozprzestrzeniająca się epidemia koronawirusa sprawiła, że polscy sportowcy musieli przerwać zgrupowania i wrócić do swoich domów. Tam trenują i dbają o formę. W takiej sytuacji jest też Piotr Lisek. Reprezentant Polski w domu w Szczecinie ma przesuwaną bieżnię, a w wielkopolskich Dusznikach może skakać o tyczce. To jednak tylko część treningów, jakie z reguły odbywał Lisek.
Tyczkarz chwali decyzję rządu i ministerstwa sportu o otwarciu Centralnych Ośrodków Sportu. Lisek przygotowuje się do wyjazdu do Spały, gdzie ma trenować przez dwa-trzy tygodnie. Dla niego najważniejsze jest utrzymanie treningu. Wyniki nie mają dla Liska większego znaczenia.
- Jako wyczynowiec potrzebuję też dostępu do siłowni i do odnowy. Tylko w COS w Spale niczego mi nie zabraknie. Tym bardziej, że ogranicza się grupy trenujących do pięciu osób, więc obiekty będą przeznaczone tylko dla wyczynowców. Nie muszę w tym roku skakać wysoko, ale chodzi mi o przetrwanie. Rok nieróbstwa spowodowałby, ze w przyszłym sezonie forma byłaby do niczego - powiedział Lisek w rozmowie z "Super Expressem".
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Marcin Lewandowski trenuje w ogrodzie. "Była propozycja treningów w Spale"
W ośrodku w Spale zastosowane będą specjalne środki ostrożności. Nie będzie życia towarzyskiego, a zawodnicy będą funkcjonować na zasadzie "pokój - trening - pokój". - Da się to znieść przez okres zgrupowania. Zawsze też można wesprzeć się książką czy filmem - dodał Lisek.
Trzykrotny medalista mistrzostw świata nie wyklucza startu w zawodach w tym roku. Spełnionych musi być jednak kilka warunków: zawody musiałyby odbyć się bez kibiców i być transmitowane przez telewizję.
Czytaj także:
"Nie chcemy siedzieć jak w małym więzieniu", "Zobaczymy, czy ma to ręce i nogi". Sportowcy o powrocie COS-ów
Lekkoatletyka. Anita Włodarczyk zdradza, kiedy chce zakończyć karierę!