Już w sobotę odbędą się wybory nowych władz, a jedynym kandydatem na prezesa jest Sebastian Chmara. W rozmowie z Łukaszem Kadziewiczem Adrianna Sułek nie kryła satysfakcji z nadchodzących zmian. Jej zdaniem Tomasz Majewski, mimo zasług sportowych, nie sprawdził się jako mediator między zawodnikami a działaczami.
- To jak uderzanie głową o ścianę. Nie znam prywatnie tego człowieka, mogę tylko wypowiadać się z perspektywy jego pracy jako działacza. Wiem, że komunikacja była mocno utrudniona, niemiłe były wypowiedzi i ocenianie treningu, na którym nie był ani razu. Nie chciał nawet się z nim zapoznać. Opowiadanie, że to jest żaden trening? To ja zapraszam, bo podejrzewam, że ten trening mógł być porównywalnie ciężki do tego, kiedy on był w drodze do medalu igrzysk olimpijskich - tłumaczyła Sułek, wskazując na brak zainteresowania ze strony Majewskiego rzeczywistymi potrzebami zawodników.
Problemy w PZLA, zdaniem Sułek, sięgały głębiej. Sportsmenka podkreślała, że brak wsparcia i dialogu z zawodnikami nasilił się po mistrzostwach świata w Eugene, które zostały uznane za organizacyjną klapę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje
- Powstała rada zawodnicza, ale usłyszeliśmy, że bez działaczy nie istniejemy. Tymczasem my sami mamy swoje małe mistrzostwa świata na każdym starcie - zaznaczyła Sułek, wskazując na trudne warunki finansowe lekkoatletów w dyscyplinach takich jak wielobój.
Sułek skrytykowała także brak obecności Tomasza Majewskiego w środowisku sportowym. - Ukrywa się za tytułem mistrza olimpijskiego. Czy widziałam go kiedyś na obiektach AWF-u? Może przy wręczaniu medali - dodała z goryczą. Mimo wszystko wyraziła nadzieję, że nowe władze z Sebastianem Chmarą na czele wprowadzą oczekiwane zmiany i poprawią sytuację zawodników.