Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Polka ma do siebie pretensje nie tyle o miejsce w swoich wyścigu eliminacyjnym, co sam wynik. Pia Skrzyszowska uzyskała bowiem 12.82, czyli prawie pół sekundy słabszy niż jej rekord życiowy. Choć pewnie awansowała do półfinału, to nie była zadowolona ze swojego występu.
- Pobiegłam tak, jakbym była na jakiś zawodach powiatowych, albo jakbym była młodziczką i pierwszy raz widziała płotki. Gdy w sezonie biega się 12.30, to w eliminacjach igrzysk nie wypada uzyskiwać 12.82. Dobrze, że to wystarczyło, ale to było zbyt bezpieczne bieganie - przyznała. Od razu jednak dodała, że nie jest zdenerwowana, ale w kolejnych próbach zrobi wszystko, by zmienić swoje podejście.
Zadba o to zapewne także jej trener, a prywatnie tata Jarosław Skrzyszowski. - Szykuje się ochrzan. To oczywiście, żarty, ale faktycznie mogę przypuszczać, że tata jak mnie zobaczy, to tylko się zaśmieje i zapyta: "co to był za start?!". Dużo pracowaliśmy nad tym elementem, a tym razem zupełnie zaspałam. Szkoda, bo jeszcze na rozgrzewce wszystko wyszło mi idealnie - przyznała po wyścigu Skrzyszowska.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"
Wydaje się jednak, że nasza zawodniczka jest dla siebie zbyt sroga. W porannych eliminacjach liczyło się bowiem to, by awansować dalej, bez straty energii. To zadanie udało się zrealizować idealnie. Za dwa dni płotkarkę czeka już znacznie trudniejsza walka o występ w olimpijskim finale. Bezpośredni awans do półfinałów uzyskało 18 zawodniczek, a Polka miała w tej grupie 16. wynik. W półfinale nie będzie to miało jednak żadnego znaczenia.
- Jestem spokojna o swoje przygotowanie, a w półfinale na pewno pobiegnę szybciej. Teraz muszę zapomnieć o tym, co zrobiłam w eliminacjach. Wiem, że jestem w życiowej formie, ale nie nakładam na siebie presji z osiągnięciem rekordu życiowego, czy rekordu Polski. W środę pobiegłam jak typowa Pia w eliminacjach. Czułam się dobrze, ale zrobiłam chyba wszystko, czego nie powinnam była robić. Widziałam, że jestem trzecia, ale już wtedy czułam, że to i tak będzie wstyd. Zostawmy już ten mój wynik. Jedyny pozytyw jest taki, że nie zmęczyłam się takim biegiem i zostawiłam sobie sporo sił na półfinał - dodała z uśmiechem zawodniczka.
Sesje eliminacyjne na Stade de France były całkiem udane dla naszej reprezentacji. Pokaz mocy swoim rywalkom urządziła z kolei Maria Andrejczyk, które ze zdecydowanie najlepszym wynikiem awansowała do finału i to już po zaledwie jednym rzucie (65.52). Wynik oszczepniczki to piąty najlepszy rezultat w tym roku na świecie.
Czytaj więcej:
Sensacja na igrzyskach. Polak pokonał mistrza świata
Historia jak z amerykańskiego filmu