WNBA: Gościnni gospodarze

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dwa niedzielne mecze zakończyły się dwoma zwycięstwami drużyn przyjezdnych. W Waszyngtonie swoją siłę w tym sezonie po raz kolejny udowodniły zawodniczki Indiany Fever, które idą przez ten sezon jak burza. Kolejny znakomity mecz Katie Douglas i Fever umocniły się już bardzo solidnie na pozycji lidera w Konferencji Wschodniej. W drugim meczu nieoczekiwanie Detroit Shock nie miało nic do powiedzenia na swoim terenie w starciu z Connecticut Sun.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie kto inny, tylko Katie Douglas poprowadziła do kolejnego zwycięstwa drużynę Indiany Fever. Tym razem ta leworęczna snajperka ustrzeliła 24 punkty, z czego 11 w czwartej kwarcie czym pogrążyła Washington Mystics.

Do znakomitego poziomu swojej koleżanki dopasowała się również Tamika Catchings, która na swoim koncie zapisała 19 punktów, 9 zbiórek i 5 asyst. - Wydaje się, że jesteśmy w tym miejscu, w którym właśnie chciałyśmy być w tym momencie. To jeszcze za szybko, żeby grać cały mecz na najwyższym poziomie. Wydaje mi się, że gramy dobrą koszykówkę przez 20 minut w każdym meczu, dlatego mamy jeszcze do poprawy te drugie 20 minut. Jesteśmy w połowie sezonu, dlatego uważam, że nie jesteśmy w złym miejscu - powiedziała Catchings.

W ekipie Mystics dwoiły się i troiły Alana Beard z Lindsay Harding, które zanotowały odpowiednio 23 i 22 punkty. To jednak nie pomogło odnieść wygranej we własnej hali. - One (Indiana - przyp. red.) są naprawdę wspaniałą drużyną, ale wydaje mi się, że my też jesteśmy dość dobre. Przyczyną naszej porażki w konfrontacji z nimi jest brak kontroli nad liczbą naszych strat, bo kiedy spojrzysz w statystyki, byłyśmy lepsze w każdej kategorii. W końcowym rozrachunku wystarczyło trafić kilka rzutów więcej i nie było by o czym mówić - powiedziała Beard.

Po wygranej nad Mystics opiekunka Fever, Lin Dunn miała tylko jedno marzenie co do swojego zespołu. - Marzę o tym, żeby moja drużyna potrafiła tak fantastycznie zbierać piłkę z tablic, jak robią to Mystics. One są jak dzikie zwierzęta wypuszczone do walki na tablicach - powiedziała Dunn.

W drugim niedzielnym meczu również triumfowała drużyna przyjezdna. W Palace of Auburn Hills w Detroit miejsce Shock wysoko uległy Connecticut Sun. Podopieczne Ricka Mahorna zupełnie nie potrafiły znaleźć recepty na "Słońca" przegrywając ostatecznie różnicą 18 punktów.

Najlepszymi zawodniczkami na parkiecie były Lindsay Whalen oraz Asjha Jones, które uzyskały odpowiednio 22 i 20 punktów. Dzięki tej wygranej Sun mają taki sam bilans jak Mystics i zajmują wspólnie pozycję wicelidera tabeli w Konferencji Wschodniej za plecami Indiany Fever.

- To naprawdę bardzo duża wygrana dla nas. Pobudka dzisiaj była o 4:30 z samego rana. Dzień udało się przeżyć i odnieść wygraną, to cieszy - mówił po meczu Mike Thibault, opiekun Sun.

Zdecydowaną liderką Shock była Deanna Nolan. Wywalczyła 20 punktów i była jedyną w ekipie mistrzyń, która miała na swoim koncie dwucyfrową zdobycz punktową.

- Dzisiaj nie było w ogóle defensywy po naszej stronie. One mogły rzucać skądkolwiek tylko chciały. Musimy wyeliminować takie rzeczy. Musimy powrócić do solidnej obrony. Do obrony Shock! - grzmiała po meczu Nolan.

Wyniki:

Washington Mystics - Indiana Fever 79:87

(A.Beard 23, L.Harding 22, M.Currie 12, C.Langhorne 6 - K.Douglas 24, T.Catchings 19, E.Hoffman 15, J.Moore 10)

Detroit Shock - Connecticut Sun 65:83

(D.Nolan 20, C.Ford 9, T.McWilliams 8, K.Braxton 6 - L.Whalen 22, A.Jones 20, S.Gruda 11, A.Jekabsone-Zogota 9)

Źródło artykułu: