- Byliśmy tylko tłem dla Stelmetu w tym pojedynku - komentuje mecz w Zielonej Górze bardzo dosadnie Kacper Radwański, kapitan GTK Gliwice. Trudno nie zgodzić się z jego słowami. Śląski zespół nie miał żadnego argumentu na nawiązanie walki.
Być może w obozie GTK mało kto zakładał, że w Zielonej Górze można wygrać, ale na pewno każdy miał nadzieję, że zespół - po dobrym wejściu w sezon - pokaże się ze zdecydowanie lepszej strony. W poprzednich rozgrywkach gospodarze dopiero w ostatnich sekundach zapewnili sobie triumf nad gliwiczanami.
- Tym razem ciężko coś pozytywnego powiedzieć o naszej grze. Gospodarze od samego początku wyszli bardzo agresywnie, natomiast my graliśmy zbyt pasywnie. Popełniliśmy aż 24 straty z czego ja sam miałem ich 6 - kontynuuje Radwański, który i tak był jednym z najlepszych zawodników GTK. Zanotował 15 punktów (5/6 z gry), 2 asysty i wymusił sześć przewinień.
Gliwiczanie od pierwszych sekund "zostali w blokach". - Jechaliśmy z nadzieją na dobry wynik, z nastawieniem na walkę o zwycięstwo. Gdyby tak nie było moglibyśmy w ogóle nie jechać do Zielonej Góry i zostać w domu - zapewnia kapitan.
ZOBACZ WIDEO Nieudana wyprawa Unicaji do Madrytu
Po dwóch wygranych w Alpe Adria Cup i ważnym triumfie na inaugurację Energa Basket Ligi nad MKS-em Dąbrowa Górnicza w hali CRS podopieczni Pawła Turkiewicza dostali srogiej lekcji koszykówki, bo ze Stelmetem Enea BC nie zdołali nawet nawiązać walki.
- To był zdecydowanie zimny prysznic i dobrze, że przyszedł on tak szybko. Musimy bardzo starannie przeanalizować ten mecz i przygotować się do kolejnych pojedynków. Teraz gramy dwa bardzo ważne mecze we własnej hali i musimy być przygotowani optymalnie zakończył Radwański.
W przyszłym tygodniu na GTK czeka starcie z AZS-em Koszalin (środa) i Polpharmą Starogard Gdański (niedziela).