Najpierw były problemy z otrzymaniem licencji, potem cała lista zawodników oczekujących na zaległe pensje. Doszła też kontuzja Sama Dowera, a teraz dwie porażki na otwarcie. Wyniki z Zielonej Góry i Gliwic bolą tym bardziej, że MKS miał wygrane w tych pojedynkach na wyciągnięcie ręki, a te mogły chociaż na chwilę poprawić atmosferę i otoczkę wokół klubu.
W Gliwicach MKS prowadził przez 38 minut z GTK, prowadząc w trzeciej kwarcie nawet 58:40. - Jako drużyna nie możemy oddawać takiej przewagi. To już drugi mecz, w którym dzieje się to samo - przychodzi końcówka, jest remis i przegrywamy ostatnie minuty - mówi Szymon Łukasiak, środkowy ekipy z Dąbrowy Górniczej.
Scenariusz do złudzenia przypominał ten z Zielonej Góry, kiedy na koniec trzeciej kwarty MKS prowadził z Stelmetem Enea BC 74:59, a z parkietu również schodził jako przegrany. - Ponownie oddaliśmy bardzo łatwo przewagę. W Gliwicach były błędy w obronie, błędy w ataku. Pod presją GTK zagrał zdecydowanie lepiej i wygrał zasłużenie - komentuje trener MKS Jacek Winnicki.
Doświadczony szkoleniowiec bez zawahania wskazał w statystykach główny powód porażki. - Jeżeli zespół na poziomie ekstraklasy oddaje 25 rzutów wolnych i trafia tylko 12, co daje nam 48 procent, to naprawdę jest bardzo trudno walczyć - mówi Winnicki. - Taki procent jest nieakceptowany. To nas jednak nie usprawiedliwia, bo powinniśmy taką dużą przewagę z trzeciej kwarty po prostu utrzymać. Nie powinno to być nic niezwykłego - dodał Łukasiak.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Zatorski nawiązał do mistrzostwa sprzed 4 lat. "Lepiej smakuje złoty medal z tego roku"
MKS szybko musi się pozbierać. Teraz w końcu zadebiutuje we własnej hali, gdzie w ostatnich dwóch sezonach czuł się wyśmienicie. W sobotę do Dąbrowy Górniczej zawita Polpharma Starogard Gdański. - Musimy zewrzeć szeregi i zrobić wszystko, żeby pokazać się z jak najlepszej strony - zapowiada Winnicki, który zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. - Wielu zawodników nie wie, jak ta liga wygląda. Wielu nie potrafi się odnaleźć, a rotację mamy wąską.
Najbardziej potrzebny wydaje się rozgrywający. Trey Davis musi się ograć na tej pozycji, nauczyć cierpliwości i zmienić trochę myślenie - bardziej niż na kreowanie nastawiony jest na egzekucję. Jakub Kobel to z kolei "przyszłość". Dla niego każda minut jest na wagę złota w temacie rozwoju i ogrywania się wśród najlepszych.