[tag=28866]
King Szczecin[/tag] sprawił Stelmetowi Enei BC Zielona Góra sporo kłopotów. Kwestia zwycięstwa rozstrzygnęła się dopiero w ostatnich sekundach. Więcej szczęścia w decydującym momencie mieli mistrzowie Polski, którzy wygrali 103:100. - Zabrakło tego czegoś, tej kropki nad "i". Byliśmy blisko, walczyliśmy na maksimum, Stelmet też starał się z całych sił. Wygrała drużyna lepsza, która grała we własnej hali. Zielonogórzanie wykorzystali wsparcie od kibiców i grało im się łatwiej - mówi nam Paweł Kikowski.
Kapitan zespołu ze Szczecina zagrał w środę świetne zawody. Zdobył 27 punktów, trafiając między innymi sześć rzutów za trzy. Jego występ nie pomógł jednak Kingowi do triumfu w Winnym Grodzie.
To był zacięty, ofensywny mecz. Stelmet Enea BC trafiał z gry na skuteczności 57,4 procenta, natomiast King - 56,5. Gorzej wyglądała defensywa, choć Kikowski odbiera to inaczej. - Moim zdaniem była dobra obrona, ale atak lepszy. Tak czasami jest. Trafianie na wysokiej skuteczności nie jest takie proste. Była duża intensywność, szybkie akcje i tak to wyglądało. Nie powiedziałbym, że była słaba defensywa - ocenia.
Oba zespoły zanotowało ponadto po 27 przewinień. Sędziowie nie pozwalali zawodnikom na zbyt wiele. - Pan mówi, że była słaba obrona, a okazało się, że była twarda walka - ripostuje Kikowski. - Nie mogę wypowiadać się za sędziów. To był po prostu taki mecz, równa liczba fauli. Arbitrzy mają wykonywać swoją pracę skrupulatnie. Jak jest przewinienie, to jest przewinienie. Dwie drużyny grały ostro - dodaje.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ambasadorka mundialu znów rozpala męskie zmysły
U takich trenerów jak Saso, za taki tekst grzałby ławę pół sezonu xD