[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dwa ostatnie mecze kończył pan z 21 punktami na koncie. Średnio w ACB zdobywa ponad ponad 11 "oczek" i jest trzecim strzelcem w zespole. Te wyniki robią wrażenie.[/b]
Tomasz Gielo, skrzydłowy Diviny Seguros Joventut i reprezentacji Polski: Duża w tym zasługa trenera Diego Ocampo, który przed sezonem powiedział mi wprost: widzę dla ciebie większą rolę w zespole.
Przyznał, że chce wykorzystać moje silne strony, jednocześnie kontynuując pracę nad wadami. Wiedział, że jestem w stanie grać na wyższym poziomie w rozgrywkach ligi ACB. Ta rozmowa wiele mi dała, ale to nie jest tak, że ten dobry początek sezonu sprawi, że usiądę na laurach. W każdym meczu chcę spłacać to zaufanie, którym obdarzył mnie szkoleniowiec.
Dobra gra na EuroBaskecie pomogła? Tam toczył pan boje z wieloma uznanymi zawodnikami, ale wszystkim utkwiła w pamięci rywalizacja z Lauri Markkanenem, fińskim skrzydłowym, który teraz gra z powodzeniem gra w Chicago Bulls. Nie odstawał pan od niego. To pana zbudowało?
Tak. Lubię takie wyzwania, lubię grać przeciwko najlepszym. Wychodzę na parkiet z założeniem, że też jestem w stanie grać na takim poziomie. Fajnie, że miałem okazję zmierzyć z takimi ekipami jak Grecja, Francja czy Finlandia, ale gdzieś z tyłu głowy jest myśli, że przegraliśmy te spotkania. Mieliśmy swój cel na EuroBaskecie i go nie osiągnęliśmy.
Teraz na kadrę przyjeżdża pan pewny swoich umiejętności. To trochę inny Tomasz Gielo niż w poprzednich latach.
Na pewno moje podejście się zmieniło, jestem pewniejszy siebie, ale nie przyjeżdżam na karę z myślą, że komuś coś udowadniać. Reprezentacja to nie jest koncert życzeń, nie powinno się tutaj gwiazdorzyć.
Co takiego zmieniło się między sezonami, że wskoczył pan na wyższy poziom?
Zyskałem pewność siebie. Lepiej czuję się w systemie, który preferuje nasz trener. Nie ukrywam, że nauczyłem się lepiej grać w szybkim ataku. Dostałem takie zalecenie od trenera, że mam być pierwszym zawodnikiem w kontrataku. To wynika z faktu, że często na pozycji numer cztery mam przewagę nad rywalem pod względem szybkości. Rzuty zaczynają wpadać, człowiek podejmuje odważniejsze decyzje.
ZOBACZ WIDEO One man show! 41 punktów Erricka McColluma!
Frycowe w debiutanckim sezonie już chyba pan zapłacił?
Tak. W tym pierwszym roku bywały takie sytuacje, że patrzono na mnie jak na młodszego zawodnika. Teraz z racji kilku wychowanków w składzie, uwzględniany jestem jako weteran tej drużyny. Śmieje się, że mój status dość szybko ewoluował.
Czy czuje pan, że rywale zaczynają na pana zwracać mocniej uwagę?
Na pewno, ale dużo daje mi obecność środkowego Jerome Jordana, którego przeciwnicy muszą podwajać. On stara się piłką dzielić, która krąży po obwodzie i ja z tego korzystam.
Dochodzą takie głosy, że strasznie dużo i ciężko pracuje pan na treningach.
Staram się cały czas pracować nad swoimi mankamentami. Asystenci są zawsze godzinę przed treningiem, więc mogę skorzystać z ich pomocy i oddać wiele rzutów z różnych pozycji. Do tego dochodzi poprawa gry na koźle. Mam 24 lata i uważam, że jeszcze sporo przede mną. To nie jest tak, że już wszystkiego się nauczyłem i nie muszę nic robić. To od mojej ciężkiej pracy na treningach zależy, gdzie będę grał za 3-4 lata.
Wydaje się, że pozostanie w Joventucie było świetną decyzją. To idealne miejsce do tego, żeby wskoczyć na wyższy poziom.
Tak, choć w wakacje rozmawiałem z agentem, jaki podjąć następny krok. Joventut od razu jednak wyraził zainteresowanie. Negocjacje trochę się przedłużały, ale ostatecznie udało się zawrzeć porozumienie. Teraz widzę, że to była świetna decyzja. Chcę zakończyć ten sezon na dobrym poziomie. Wtedy będę mógł spokojnie pomyśleć, co dalej z moją karierą.