Wojciech Kamiński: Po co sobie bruździć we własnym kraju?

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Wojciech Kamiński
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Wojciech Kamiński

O poszukiwaniu rozgrywających, transferze Ryana Harrowa, wykorzystaniu szans przez Polaków i Anthonym Irelandzie opowiada Wojciech Kamiński w rozmowie z WP SportoweFakty. - Nie byliśmy zainteresowani zawodnikami z PLK - mówi trener Rosy Radom.

[b]

WP SportoweFakty: Rosa Radom w końcu znalazła rozgrywającego. Te poszukiwania odpowiedniego kandydata trwały ponad dwa tygodnie.[/b]

Wojciech Kamiński: Raz, że szukaliśmy odpowiedniego kandydata, a dwa, że nie mieliśmy trochę szczęścia. Dwukrotnie mieliśmy już podpisane kontrakty z zawodnikami, ale z różnych przyczyn nie doszło do finalizacji.

Przez to sprawy się nieco przeciągnęły. Ja jestem jednak takiego zdania, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Widocznie tak miało być, że mieliśmy poczekać, wygrać w tym czasie wszystkie mecze. To otworzyło szansę dla Filipa Zegzuły, który zagrał doskonałe zawody z MKS-em. Pokazał się szerszej publiczności na antenach Polsatu.

Jednym z tych zawodników, którzy podpisali kontrakt był Chris Jones, a kto był tym drugim koszykarzem?

ZOBACZ WIDEO: Szczere słowa Adama Bieleckiego o dramatycznej śmierci kolegów na Broad Peak

- Bez Uzoh.

Czy pojawiała się taka myśl, żeby w ogóle nie robić żadnych zmian w zespole?

- Gdybyśmy nie znaleźli takiego zawodnika, do którego nie bylibyśmy w 100 procentach przekonani, to najprawdopodobniej zostalibyśmy w takim samym składzie. Wybraliśmy koszykarza, który co prawda podróżował nieco po uczelniach w Stanach Zjednoczonych, ale ma już za sobą rozegrany sezon w Grecji i we Włoszech. Spisywał się tam całkiem nieźle. Ktoś może powiedzieć, że grał w przedostatnim zespole LegaBasket, ale tam trenerem był Piero Bucchi. W kilku meczach zabrakło im szczęścia, przegrali po dramatycznych końcówkach.

[b]

Jakim graczem jest Ryan Harrow? Co może trener o nim powiedzieć?[/b]

- To jest zawodnik, który potrafi sobie wykreować pozycje do rzutu. Jest nieco inny od tych koszykarzy, których mamy w zespole. Teraz dzieliliśmy się piłką, szukaliśmy graczy na otwartych pozycjach. Nadal chcemy to grać, ale czasami było widać, że brakuje nam zawodnika na końcówki, który wprowadziłby trochę spokoju, tak aby bezpiecznie dowieźć przewagę do samego końca.

Po odejściu Gary'ego Bella drużyna wygrała sześć meczów z rzędu. A on był przecież jednym z liderów zespołu. Jak można tłumaczyć ten fakt?

- To oznacza, że w zespole drzemie ogromny potencjał. Warto pamiętać o tym, że popisy jednego czy drugiego zawodnika nie zawsze służą drużynie. Bell i Callahan byli ważnymi postaciami, ale ja miałem sporo zastrzeżeń do ich dyspozycji, selekcji rzutów i obrony. Myślę, że ich odejście otworzyło minuty dla innych zawodników - wracającego po kontuzji Szymkiewicza, Zegzuły czy Zyskowskiego. Sokołowski przez to wrócił także na "dwójkę". Polacy wykorzystali swoją szansę.

Poprawiła się także atmosfera w zespole.

- Oczywiście. Ona jest kluczowym elementem. Prawda jest taka, że jak nie ma atmosfery w zespole, to trudno odnosić zwycięstwa. Wtedy zawodnicy nie chcą ze sobą za bardzo współpracować. U nas po odejściu tych koszykarzy atmosfera znacząco się poprawiła - na treningu, jak i podczas meczów.

Trener też wykazał się lojalnością, bo przed meczem z Polskim Cukrem Toruń powiedział zawodnikom wprost: jeśli wykorzystacie szansę, to nikogo na siłę nie będziemy ściągać. I tak też się stało.

- Oczywiście. Zwolniliśmy Bella i Callahana i to była szansa dla Polaków. Oni ją w 100 procentach wykorzystali. Ściągnęliśmy tak naprawdę jednego zawodnika na miejsce Tyrone'a Brazeltona.

[b]

Na koniec nie sposób nie zapytać o Anthony'ego Irelanda, który przyznał, że ma ofertę z Rosy Radom. Czy faktycznie złożyliście mu konkretną propozycję?[/b]

- Dostaliśmy od jego agenta zapytanie, czy jesteśmy zainteresowani takim zawodnikiem. Ja od razu powiedziałem, że szukamy innego koszykarza. Chcieliśmy znaleźć gracza poza granicami Polski, nie byliśmy za bardzo zainteresowani zawodnikami z PLK.

Dlaczego?

- Z różnych względów. Nie chcieliśmy się wdawać w różne niemiłe historie z klubami. Po co sobie bruździć we własnym kraju? Tych zawodników na całym świecie jest mnóstwo i tam skoncentrowaliśmy swoją uwagę. Cierpliwie czekaliśmy i w końcu wybraliśmy Ryana Harrowa.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: