[b]
WP SportoweFakty: Dwoił się pan i troił w spotkaniu z Asseco Gdynia (67:73), ale ostatecznie nie uchronił pan drużyny od drugiej porażki z rzędu w PLK.[/b]
Dardan Berisha: Uważam, że Asseco wygrało zasłużenie. Widać było od samego początku, że gospodarze są niezwykle zaangażowani i agresywni. Mieli swój plan, który skrzętnie realizowali. My także mieliśmy swoje szanse na zwycięstwo, ale nie trafialiśmy z otwartych pozycji. Zabrakło skuteczności, ale nie byliśmy też odpowiednio agresywni. Myślę, że poniekąd jest to wynik naszych problemów kadrowych. Niektórzy zawodnicy zmagają się z urazami i to ma wpływ na naszą grę.
Jak wygląda pana powrót do PLK? Dużo się zmieniło?
- Cieszę się, że znów mogę grać w PLK. Ostatnio w Polsce reprezentowałem barwy Anwilu Włocławek. Wtedy byliśmy jedną z lepszych drużyn i graliśmy o medale. Teraz te cele są zupełnie inne. Zamierzamy być w pierwszej "ósemce", ale to wcale takie proste nie będzie. Ścisk w tabeli jest ogromny. Jest wielu chętnych na grę w play-offach.
Co do mnie, nie jest mi łatwo, bo są spore oczekiwania wobec mojej osoby. Nie chcę jednak narzekać, bo doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Przyjechałem do Kutna coś fajnego zrobić.
ZOBACZ WIDEO: Polska biegaczka przeżyła bardzo trudne chwile. "Martwiłam się nawet o śniadania"
Późniejszy przyjazd do Kutna spowodowany pobytem na kadrze jest problemem?
- Tak, miałem mniej czasu na poznanie i zgranie się z nowymi kolegami. Poza tym nie ukrywam, że odczuwam zmęczenie. W poprzednim sezonie rozegrałem mnóstwo spotkań, graliśmy w trzech ligach. To dało mi się mocno we znaki. Później całe lato przepracowałem z kadrą. Najpierw przygotowania, a później eliminacje. Nie było łatwo. Dobrze, że teraz jest tylko jeden mecz w tygodniu. Myślę, że szybko dojdę do optymalnej formy.
Aczkolwiek w każdym meczu gra pan po 40 minut.
- Myślę, że to chwilowa sytuacja, bo z kontuzjami walczą Wallace i Grochowski. Nie ukrywam, że nie jestem zwolennikiem gry przez 40 minut. Nie mam na razie tyle sił, żeby grać przez całe spotkanie. Wróci Wallace do pełnej dyspozycji i nie będę mógł czasami odpocząć na ławce. To z korzyścią do zespołu.
Berishy pięć lat w Polsce nie było, ale nadal o panu pamiętają. Nie jest już chyba tak łatwo urwać się obrońcom?
- To prawda. Wszyscy mnie znają i wiedzą, co potrafię. Często jestem podwajany. Rywale mnie nie oszczędzają, grają twardo i agresywnie. Traktuję to jako wyzwanie. Po to tutaj przyjechałem.
W niedzielę miał pan okazję rywalizować z Marcelem Ponitką, młodszym bratem Mateusza, którego doskonale pan zna. Nie było łatwo. Młody gracz Asseco postawił twarde warunki.
- To fakt, grał bardzo agresywnie. W ogóle cała drużyna była w ten sposób nastawiona. Nawet jak minąłem jednego obrońcę, to zaraz pojawiał się następny. Szczotka, Witliński świetnie pomagali.
Nawet trochę sobie pogadaliście w trakcie meczu.
- No tak, bo mnie uderzył po gwizdku. Chciał pokazać, że jest agresywny. Ja to rozumiem - sam kiedyś taki byłem. Bez żadnego respektu podchodziłem do rywali.
Teraz jest inny Dardan Berisha?
- Tak, jestem nieco spokojniejszy. To przychodzi z wiekiem i doświadczeniem. Podobnie jest z umiejętnościami. Potrafię dopasować się do różnych sytuacji, które mnie spotykają. Tak chociażby jest teraz w Kutnie. Dawno bowiem nie miałem okazji grać w takim zespole. W Kosowie było trochę inaczej - szeroki skład z wieloma gwiazdami. Tutaj jest węższy skład. Pełnię rolę lidera. Muszę brać ciężar na siebie. To mi pasuje, ale z drugiej strony nie jest mi łatwo, bo rywale przewidują nasze akcje i wiedzą, jak się zachować. Często podwajają i mam pewne problemy.
Rozmawiał Karol Wasiek