4 kwarty z gwiazdą: Domen Lorbek

Był uczestnikiem Mistrzostw Europy w Hiszpanii, wyróżniającym się graczem w Eurolidze, wicemistrzem Słowenii oraz Mistrzem Europy do lat 20 z reprezentacją swojego kraju, a to wszystko w ciągu zaledwie pięciu lat gry na koszykarskich parkietach. Domen Lorbek, bo o nim mowa, został kolejnym bohaterem cyklu "4 kwarty z gwiazdą", opowiadając specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl szczegóły ze swojego sportowego życia.

Lato roku 2006 było jednym z najgorszych dla Domena Lorbeka w jego krótkiej sportowej karierze. Utalentowany nastolatek, a także Mistrz Europy do lat 20 sprzed dwóch lat bardzo liczył, że po udanym okresie gry w Heliosie Domżale (15 punktów, 1,7 asysty i 1,6 zbiórki) znajdzie się w ekipie reprezentacji swojego kraju na Mistrzostwa Świata w Japonii. Niestety, ówczesny trener kadry seniorów Słowenii, Ales Pipan nie widział dla niego miejsca w swoim zespole. Trudno się jednak dziwić. Po pierwsze, pewniakami do gry w reprezentacji na pozycjach rzucającego obrońcy lub niskiego skrzydłowego byli wtedy Sani Becirović i Marko Milić. Po drugie, 22-letni Lorbek pauzował przez kilka miesięcy w sezonie poprzedzającym mistrzostwa z powodu kontuzji.

Zaledwie rok później, już jako koszykarz klubu, w którym stawiał swoje pierwsze kroki - Olimpiji Lublana - Lorbek udowodnił jednak, że potrafi grać na najwyższym europejskim poziomie. 10,6 punktu, 2,5 zbiórki i 1 przechwyt w każdym spotkaniu Euroligi, a także pamiętne spotkanie przeciwko Joventutowi, w którym całkowicie wyłączył z gry Rudy’ego Fernandeza, spowodowały, że na słoweńskiego zawodnika zaczęto patrzeć uważniej.

Dlatego też koszykarz nie zagrzał zbyt długo miejsca w swoim kraju. Pomimo trzyletniej umowy z Olimpiją podpisaną w roku 2006, sezon 2007/2008 zaczął w Estudiantesie Madryt. Szybko dostał się do pierwszej piątki i sezon zakończył rzucając przeciętnie 7,8 punkty i zbierał 1,7 piłki z tablic. Zanim jednak do tego doszło, jako członek reprezentacji Słowenii wystąpił na Mistrzostwach Europy w Hiszpanii (6,3 punktu i 2,1 zbiórki). Dobre występy na turnieju oraz w rozgrywkach ligowych przełożyły się na kolejną zmianę pracodawcy. Po Lorbeka sięgnął włoski Benetton Treviso. W obecnych rozgrywkach Pucharu Europy Słowniec notuje średnie w postaci 8,2 punktu, 2,5 zbiórki i 1,5 asysty, podczas gdy jego zespół jest na najlepszej drodze do wywalczenia miejsca w czołowej ósemce Pucharu.

Warto dodać, że 24-latek pochodzi z bardzo usportowionej rodziny. Cała koszykarska Europa zna Erazema Lorbeka, starszego brata Domena i na co dzień gracza CSKA Moskwa, a także ojca - Radovana Lorbeka, który w przeszłości grywał w Olimpiji, a obecnie jest komisarzem Ligi Adriatyckiej. Najmłodszy z braci, Klemen Lorbek to zaś koszykarz słoweńskiego klubu z Polzeli.

PRZEDSTAWIENIE:

1. Nazywam się… Domen Lorbek. Moi rodzice szukali dla mnie imienia dość długo, nie mogąc się zdecydować na żadne. W końcu znaleźli je przypadkiem, przeglądając książki na półce w domu. Wówczas, mama bodajże nadziała się na pozycję Josipa Jurcicia pt. "Domen". Jurcić to jeden z najbardziej znanych słoweńskich pisarzy. Żył w XIX wieku.

2. Urodziłem się… w miejscowości Kranj. To takie pięćdziesięciotysięczne miasteczko leżące na północ od Lublany. I to właśnie stolica Słowenii jest moim prawdziwym domem. Kranj to tylko miejsce urodzenia i nie ma żadnego specjalnego znaczenia dla mnie. Lublana natomiast to miejsce, gdzie mieszka obecnie cała moja rodzina i wszyscy przyjaciele.

3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… chciałem robić wszystko to samo i tak samo jak mój starszy brat, Erazem. Zawsze grałem z nim w koszykówkę oraz oglądałem go w akcji przy różnych okazjach. Wiedziałem, że kiedyś dojdzie do wielkich sukcesów. Mam również drugiego brata, młodszego ode mnie o trzy lata Klemena. On też grał z nami, ale ze względu na wiek było mu trudniej.

4. Teraz, kiedy jestem starszy… jestem człowiekiem świadomym swoich celów. Mam parę rzeczy do zrobienia i krok po kroku do nich dążę (śmiech). Ponadto jestem cichym i miłym chłopakiem, który nie lubi być w centrum uwagi. Lubię oglądać filmy, często słucham muzyki, a przede wszystkim, poza koszykówką, kocham grać na pianinie.

5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… Michael Jordan oczywiście. Wszyscy mówią, że on był najlepszym graczem wszechczasów. Zgadzam się, ale dodałbym jeszcze jedną rzecz. On był najbardziej kompletnym zawodnikiem, który kiedykolwiek biegał po koszykarskich parkietach.

POCZĄTKI:

1. W koszykówkę zacząłem grać… w najlepszym zespole na Słowenii, w Olimpiji Lublana. Miałem wówczas 8 lat. Na koszykówkę byłem skazany, bo pochodzę z rodziny, która sport ma we krwi. Mój ojciec Radovan był koszykarzem, a przecież, tak jak powiedziałem, przede mną ten sport zaczął uprawiać również mój brat. Zawsze go podziwiałem. Teraz doszedł do wielkich rzeczy. Jest graczem CSKA Moskwa i ma na koncie wiele tytułów. Młodszy Klemen jest mniej znany, gra w KK Polzela na Słowenii, ale przed nim jeszcze jest czas. Ma dopiero 21 lat.

2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… to samo co w pytaniu wyżej. Z powodu mojego ojca i brata. Zawsze ich naśladowałem i szczerze chciałem robić to samo, co oni. Mój ojciec nie dość, że był profesjonalnym zawodnikiem, to jeszcze po skończeniu kariery pozostał blisko tego sportu. Pełnił funkcję dyrektora w Olimpiji Lublana przez dwadzieścia lat, a teraz jest jednym z ludzi zarządzających Ligą Adriatycką. Jestem bardzo dumny z mojej rodziny.

3. Trenerem, który wpłynął na mnie w największym stopniu był… Słoweniec Mehmet "Memi" Becirović - ojciec Saniego Becirovicia, jednego z najlepszych naszych koszykarzy. Memi jako pierwszy powołał mnie do reprezentacji Słowenii i dał mi bardzo dużo minut, bym mógł grać razem z innymi kolegami. Mówię oczywiście o kadrze do lat 18. Zajęliśmy wówczas drugie miejsce na Mistrzostwach Europy w Niemczech. Poza tą częścią mojej kariery, Memi trenował mnie również w Heliosie Domżale. Uważam, że to jeden z najlepszych słoweńskich szkoleniowców. Wygrał Puchar Słowenii i Mistrzostwo Słowenii, a także Mistrzostwo Ukrainy z Azovmashem Mariupol.

4. Kiedy byłem młodszy nigdy nie chciałem przerwać przygody z koszykówką, bo… miałem po prostu wielkie wsparcie w domu. Głównie od moich rodziców. Dlatego nie chciałem nigdy przerwać kariery koszykarskiej. I to nawet w obliczu wielu kontuzji, które mnie trapiły. Mimo, że mam dopiero 24 lata doznałem już złamania stopy, kostki. Ponadto skręciłem staw skokowy dwukrotnie i złamałem nos, także trochę tego było (śmiech). Ale tak, jak mówię, nawet jeśli byłem poza grą przez kilka miesięcy i martwiłem się jak to będzie, kiedy wrócę na parkiet oraz będę do tyłu ze wszystkim, moi rodzice wspierali mnie i pchali do ciężkiej pracy.

5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… oczywiście w NBA. Myślę, że to już niemożliwe, więc moje marzenia się zmieniły. Bardzo chciałbym zagrać pewnego dnia dla FC Barcelony. To wielki klub z niesamowitą historią i zawsze grający o najwyższe cele. A Katalonia to wspaniałe miejsce do życia.

DOŚWIADCZENIE:

1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… może nie tyle jeden mecz, ale pewien moment. Najlepszy moment mojej kariery miał miejsce w Czechach, w miejscowości Brno w roku 2004. To tam zostaliśmy Mistrzami Europy do lat 20. W meczu finałowym pokonaliśmy Izrael. Ja najlepiej zaprezentowałem się w spotkaniu półfinałowym, w którym pokonaliśmy Litwę różnicą aż czterdziestu punktów.

2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… na Słowenii. Graliśmy przeciwko zespołowi KK Beżigrad. Już na samym początku meczu w jakiejś akcji doznałem kontuzji, która potem okazała złamaniem stopy. Zabrała mi trzy miesiące. Dopiero po takim czasie wróciłem do dobrej formy, lecz zanim to się stało, musiałem przejść ciężką rehabilitację.

3. Największy sukces mojego życia to… to, że już jako nastolatek, dzięki sportowemu kontraktowi, stałem się indywidualnie niezależny i mogłem sam zapewnić sobie utrzymanie oraz realizację wszelkich potrzeb.

4. Największa porażka mojego życia to… mecz Słowenia - Portoryko podczas kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. To było ćwierćfinałowe spotkanie, a więc ten kto przegrywał, wracał do domu, a wygrany grał dalej. Z tym, że tylko zwycięzca całych kwalifikacji zapewniał sobie bilet do igrzysk. Niestety Portoryko okazało się lepsze od nas 70:81 i już w ćwierćfinale pożegnaliśmy się z marzeniami o wyjeździe do Chin.

5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… Benetton Treviso, gdyż to najbardziej profesjonalny klub, w którym grałem dotychczas. W dodatku ludzie pracujący dla klubu żyją dla niego i żyją nim, oddychając jak jedna całość. Benetton ma niesamowitą tradycję i historię, które sprawiają, że zespół jest znany nie tylko w Europie ale i na całym świecie.

PRZYSZŁOŚĆ:

1. Obecnie mam… 24 lata i zamierzam grać tak długo, jak tylko będę mógł. Oczywiście nie chcę biegać po parkiecie przez kilkadziesiąt lat - będę grał dopóki będę czuł, że mogę podołać rywalizacji na najwyższym poziomie.

2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej zamierzam… nie mam pojęcia. Jeszcze nigdy nie zastanawiałem się co będę robił później. W końcu dopiero od kilku sezonów gram w koszykówkę naprawdę profesjonalnie.

3. Mamy rok 2018. Widzę siebie… wychowującego dużą gromadkę dzieci. Sam dorastałem w bardzo liczebnej rodzinie. Już wspominałem, że mam dwóch braci, a przecież dochodzą do tego jeszcze kuzyni i kuzynki. Chciałbym w przyszłości mieć kilkoro dzieci, ale póki co na razie jestem "tylko" w stałym związku z kobietą moich marzeń (śmiech).

4. Marzę, że pewnego dnia… to samo co przed momentem. Nie marzę o sukcesach sportowych. Przede wszystkim marzę o rodzinie. Szczęśliwej, kochającej i uśmiechniętej.

5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… ciężkie pytanie. Nie sądzę, żebym żałował czegokolwiek, bo jeśli tylko będę miał szczęśliwą i kochającą się rodzinę - wówczas wszystko będzie dobrze. Należy cieszyć się życiem.

W następnym odcinku: Frederick House - Lokomotiv Rostów

Komentarze (0)